Wojna na Ukrainie
"Ranni, chorzy - wszyscy odejdziecie": okupant z "Tajfunu" skarżył się, że Federacja Rosyjska rzuca żołnierzy do walki jako "mięso". Przechwycić
Członkowie ukraińskich sił specjalnych przechwycili rozmowę rosyjskiego oficera wojskowego z tak zwanej jednostki "Tajfun" ("Burza"), w której narzekał on na stosunek swojego dowództwa do personelu, w szczególności na fakt, że nawet "trzy setne" były zmuszane do walki.
W ten sposób kolejny najeźdźca, który wtargnął na ukraińską ziemię z bronią, zdał sobie sprawę, że jest tylko "mięsem armatnim" dla swojego kraju. Jego emocjonalne wypowiedzi zostały opublikowane w formacie wideo na kanale YouTube SDF (aby posłuchać, przewiń do końca wiadomości).
W rozmowie, najwyraźniej nagranej dla przyjaciół w komunikatorze, Rosjanin mówi, że jego dowódcy wysyłają go i jego towarzyszy na ataki w otwartym polu - gdzieś w pobliżu Bakhmut. Według niego, nie zwracają uwagi na ich choroby i ograniczenia zdrowotne.
Jeden z dowódców zadzwonił do okupanta o nazwisku Czernienko, który rozwiązał jego jednostkę (wspomina 57 Brygadę - red.) i tak sześciu "chorych" - czyli on i pięciu innych żołnierzy - zostało wysłanych do miasta Bryanka (obwód ługański). Jednak, urażeni przez najeźdźcę, nigdy nie byli leczeni, ale zostali zabrani z powrotem na pozycje.
"Przyszedł szef sztabu 57. brygady i powiedział: "Ludzie, mamy was w dupie, i tak pójdziecie, nieważne, jak pójdziecie, mamy was w dupie - jesteście ranni, chorzy, kulawi - to nie ma znaczenia"". To wszystko, dali nam broń i wysłali prosto na pozycje. Trzymaliśmy ich tam, na pierwszej linii obrony, podczas gdy siły Wagnera szturmowały sam Bakhmut" - powiedział z oburzeniem okupant.
Według niego o 57 Brygadzie Sił Zbrojnych FR mówi się jedno: "rannym nie wyjmuje się nawet odłamków, tylko wysyła na front". Skarżył się również, że nikt nie bierze pod uwagę problemów zdrowotnych, a po prostu wysyła żołnierzy do szturmów: przez "10-15 osób" i tak dziesiątki razy dziennie.
"A żeby przedostać się z pozycji na pozycję, trzeba poruszać się wszędzie, nie przez pasy lasu, ale na otwartej przestrzeni. Cały czas pi**ą snajperzy, kładą moździerze, do kurwy nędzy. Po prostu leżę na polu, ten skurcz, nie mogę wstać, modlę się, żeby mnie kurwa nie zabili" - opowiadał najeźdźca o tym, jak pod rozkazami miał szturmować ukraińskie osady.
Na koniec przyznał, że został wysłany na leczenie do Ługańska i obiecano mu rehabilitację w Rosji, ale on nie wierzy w taki "przychylny" los.
Siły Operacji Specjalnych Ukrainy podkreśliły, że każdy taki okupant zniknie z naszej ziemi: to, czy zniknie o własnych nogach, czy zostanie wywieziony, jest pytaniem retorycznym.
Jak donosi OBOZREVATEL, w osiemnastym miesiącu wojny przeciwko Ukrainie, rosyjscy wojskowi coraz częściej narzekają, że są zbędni lub po prostu "mięsem" dla Federacji Rosyjskiej. Okupanci zdają sobie sprawę, że nie są potrzebni dowództwu, co doprowadziło żołnierzy do punktu, w którym okradają ziemianki swoich towarzyszy.
Tylko zweryfikowane informacje od nas w kanale Telegram Obozrevatel i Viber. Nie daj się nabrać na podróbki!