Wojna na Ukrainie
"Praca jeszcze się nie skończyła": Brytyjczyk "Rambo", który cudem przeżył ostrzał okupantów, wraca na Ukrainę
Brytyjski ochotnik o pseudonimie "Rambo" powrócił na front na Ukrainie po tym, jak został ciężko ranny. Kilka miesięcy temu on i jego ukraińscy bracia w broni znaleźli się pod ciężkim ostrzałem rosyjskiej artylerii i prawie stracili rękę i nogę.
Wojownik tłumaczył swoją decyzję o ponownym stanięciu w obronie Ukrainy tym, że nie mógł "odwrócić się plecami do narodu ukraińskiego" i wierzył, że praca nad "powstrzymaniem krwawego, szalonego dyktatora", prezydenta Rosji Władimira Putina, jeszcze się nie skończyła. Historia 40-letniego Sharifa Amina "Rambo" została opowiedziana przez Daily Mail.
Publikacja donosi, że Sharif Amin, 40-letni weteran armii brytyjskiej o pseudonimie "Rambo", służył przez dziewięć lat w brytyjskim 1. batalionie strzeleckim i odbył dwie rotacje w Afganistanie.
W październiku ubiegłego roku grupa ukraińskich żołnierzy, w tym Rambo, znalazła się pod ostrzałem wojsk rosyjskich podczas misji zwiadowczej głęboko za liniami wroga.
Sharif cudem przeżył swoje rany, prawie tracąc prawą nogę i rękę, rany postrzałowe, uszkodzenia obu płuc i odłamki wbite we wszystkie cztery kończyny.
Leczenie i rehabilitacja trwały około dziewięciu miesięcy. Amin powrócił na front na Ukrainie, ponieważ, jak sam przyznaje, "nie mógł odwrócić się plecami do narodu ukraińskiego".
"Pojechałem walczyć o wolność w czasie, gdy pokój w Europie był zagrożony przez szalonego dyktatora. Ta praca jeszcze się nie skończyła. Dopóki jest, dopóki Ukraina nie wygra, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc. Podjąłem zobowiązanie wobec ludności tego kraju i zamierzam je honorować aż do wystrzelenia ostatniej kuli" - wyjaśnił dziennikarzom brytyjski ochotnik.
Po tym, jak został ranny, Amin został wyciągnięty z pola bitwy przez swoich towarzyszy broni. W szpitalu wojskowym w Odessie medycy uratowali mu ręce i nogi.
W grudniu został ewakuowany do ojczyzny prywatnym samolotem medycznym, gdzie był leczony przez chirurgów w Bristolu. Przyjaciele Amina zebrali pieniądze na opłacenie lotu do Wielkiej Brytanii dla jego ukraińskiej narzeczonej Oleny Witwickiej i jej 10-letniego syna Platona.
Sharif Amin powrócił na Ukrainę. Opublikował wideo z ataku terrorystycznego rosyjskich wojsk na elektrownię wodną Kakhovka w Chersoniu, gdzie dołączył do ukraińskich żołnierzy.
Ochotnik przyznaje, że obrażenia, których doznał, nadal go niepokoją. Nauczył się jednak radzić sobie z bólem i dopóki żyje, zamierza kontynuować "walkę o słuszną sprawę".
W opublikowanym nagraniu wideo z Chersonia Amin powiedział, że wrócił na Ukrainę zaledwie kilka tygodni po rosyjskim ataku terrorystycznym na elektrownię wodną w Kachowsku, w czasie, gdy ukraińskie wojska rozpoczęły już operacje kontrofensywne.
"Tak więc, chłopaki, w końcu wróciliśmy na Ukrainę po miesiącach rehabilitacji. Prawie zakończyliśmy ostatni etap przekraczania granicy i nadchodzi druga runda. Chwała Ukrainie" - oświadczył.
Zaraz po rozpoczęciu przez Rosję wojny na pełną skalę przeciwko Ukrainie, Amin przybył do naszego kraju jako ochotnik. Jednak w miarę nasilania się walk coraz częściej zaczął dzielić się umiejętnościami, których nauczył się podczas służby z ukraińskimi żołnierzami, w wyniku czego podpisał kontrakt z AFU.
Jeszcze w szpitalu Amin opowiedział dziennikarzom, jak został ranny. Kiedy Rosjanie rozpoczęli ostrzał, on i jego ukraiński bliźniak "Profesor" próbowali ukryć się w płytkim okopie.
"[Staliśmy] hełm w hełm, ręka w rękę, podczas gdy pociski artyleryjskie wciąż leciały. W pewnym momencie poczułem potężne uderzenie. Czułem się, jakby ktoś wciągnął mnie pod ziemię. Wszystko wokół mnie było czerwone... "Profesor", zmięty jak szmaciana lalka, upadł na mnie, a ja nie mogłem wydostać się spod jego ciała.... W tym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem ranny. Pomyślałem: "Tutaj umrę" - zdałem sobie z tego sprawę i zaakceptowałem to" - powiedział Amin.
Ranny wojownik był w stanie krzyknąć do innego towarzysza broni, Olega Szumowa, o pseudonimie "Szum", że żyje i potrzebuje pomocy. Chociaż ostrzał nie ustawał, "Szum" wyskoczył ze swojej kryjówki i podbiegł do Brytyjczyka, by pomóc mu wydostać się spod ciała martwego "profesora".
Dopiero wtedy Amin zdał sobie sprawę, jak ciężko jest ranny: jego prawa ręka została praktycznie oderwana w nadgarstku, a odłamek "wielkości puszki po konserwie" został wbity w jego prawą nogę. Odłamek wbił się również pod jego pancerz na plecach, przebijając oba płuca. Kiedy Amin próbował się poruszyć, poczuł straszliwy ból.
"Miałem tylko lewą rękę. Miałem na sobie kamizelkę kuloodporną, wszystko. Nie wiem, skąd miałem siłę, by wydostać się z tego rowu, ale udało mi się. Kiedy to zrobiłem, zauważyłem ogromny odłamek wystający z mojej nogi. Wyglądał jak puszka po konserwie. Zmusiłem się więc do przewrócenia na plecy, a mój dowódca zaciągnął mnie do jakiejś osłony, podczas gdy pociski wciąż spadały" - relacjonował wojownik.
Wtedy, jak wspomina Amin, dowódca, który uratował mu życie, obiecał: "Nie martw się, nie wiem jak, ale wydostanę cię stąd".
Wkrótce Sharif i "Noise" zostali uratowani przez transportery opancerzone Kozak Warrior i 20 minut później przekazani ratownikom medycznym, którzy zabrali ich do szpitala. Przypomniał sobie, jak lekarze szeptali przy jego łóżku, że prawdopodobnie nie przeżyje.
Sharif został odznaczony za odwagę w walce przez Ukrainę.
"Niczego nie żałuję. Nie mogłem po prostu siedzieć... Jeśli siedzę w domu, mimo że mam umiejętności, które mogą pomóc, to co ze mnie za człowiek?" - mówi wojownik.
Przypomnijmy, że ISW już wcześniej mówiła, że sytuacja w Bachmucie może zmusić Rosję do wycofania wojsk z południowej Ukrainy. Aktywizacja sił ukraińskich na kierunku Bachmutu już zmusiła Rosję do przerzucenia wojsk powietrznodesantowych z innych części frontu w celu utrzymania miasta, co ma dla Rosji przede wszystkim wartość propagandową. Jeśli to nie powstrzyma AFU, Moskwa stanie przed trudnym wyborem.
Tylko zweryfikowane informacje na naszym kanale Telegram Obozrevatel i Viber. Nie daj się nabrać na podróbki!