Currency
Oszustwa i groźby: Media opowiedziały, jak Rosja rekrutuje migrantów z Afryki na wojnę przeciwko Ukrainie
Rosja aktywnie rekrutuje migrantów z Afryki do walki w wojnie przeciwko Ukrainie. Mężczyźni, którzy przybyli do Rosji w poszukiwaniu lepszego życia, są poszukiwani na uniwersytetach i wabieni na front podstępem, a nawet szantażem.
Zostało to opisane w artykule The Insider. Dziennikarze rozmawiali z Afrykańczykami, którzy niespodziewanie znaleźli się w okopach, a następnie w niewoli na Ukrainie.
Jeden z nich powiedział, że kontrakt wojskowy został mu podsunięty pod przykrywką robotnika, podczas gdy drugiemu obiecano służbę jako ochroniarz.
W publikacji zauważono, że według rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych od początku 2024 r. 3 344 cudzoziemców, którzy udali się na wojnę przeciwko Ukrainie, otrzymało obywatelstwo rosyjskie.
Rosyjska propaganda regularnie pokazuje historie o "ochotnikach" z "przyjaznych" lub "neutralnych" krajów afrykańskich dołączających do armii okupacyjnej.
Na przykład w maju 2024 r. RosTv pokazała grupę obcokrajowców przed wysłaniem ich do Ukrainy. Wśród nich był Lamin Jatta z Gambii, który mówił przed kamerą o swojej miłości do Rosji i chęci walki za nią.
Jednak jego przyjaciel powiedział The Insider, że Lamin początkowo przyleciał na Białoruś na podstawie wizy studenckiej latem 2023 roku i planował nielegalnie przekroczyć granicę, aby dostać się do Niemiec lub Holandii.
Po tym, jak ta próba się nie powiodła, Gambijczyk udał się do pracy w Federacji Rosyjskiej, gdzie został napadnięty.
Zaproponowano mu wybór: deportacja do Afryki lub kontrakt z rosyjskim Ministerstwem Obrony.
W sierpniu rodzina Lamina otrzymała wiadomość o jego śmierci na froncie w Ukrainie.
Rekruterzy obywateli Syrii działają według podobnego schematu, pisze The Insider.
W szczególności firma biznesmena z Permu Siergieja Merzlyakova i jego partnera Khaleda al-Amiriego początkowo organizowała przepływ uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, aby sprowokować kryzys migracyjny na granicach.
Teraz ta sama infrastruktura jest wykorzystywana do rekrutacji migrantów dla rosyjskiego wojska. W mediach społecznościowych obywatele krajów arabskich są otwarcie rekrutowani do podpisania kontraktu z rosyjskim Ministerstwem Obrony, obiecując rosyjskie obywatelstwo i pensję w wysokości 2200 dolarów.
Zgodnie z dekretem podpisanym przez dyktatora Władimira Putina w styczniu 2024 r., najemnicy, którzy podpisali kontrakt na co najmniej rok podczas "operacji specjalnej", rzeczywiście mogą ubiegać się o rosyjski paszport.
Nie ma jednak dowodów na regularne wykorzystywanie dużych jednostek cudzoziemców na froncie. Oczywiście małe grupy są zaangażowane na tyłach i tylko sporadycznie uczestniczą w atakach.
Innym pośrednim znakiem, że cudzoziemcy nie mają wielkiego znaczenia dla rosyjskich sił zbrojnych na polu bitwy, jest niewielka liczba jeńców wojennych, zauważa artykuł.
W ukraińskich obozach jenieckich znajdują się dziesiątki, a nie setki czy tysiące takich najemników, a żaden z nich nie został zastąpiony w ciągu ostatniego roku, ponieważ władze rosyjskie nie składają odpowiednich wniosków, a wielu z nich stoi w obliczu zarzutów karnych za najemnictwo w kraju.
Według rozmówców The Insider, najemnicy z krajów trzecich często trafiają na pole bitwy siłą.
Richard z Sierra Leone przybył do Rosji w listopadzie 2023 r. w poszukiwaniu regularnej pracy cywilnej, chociaż służył w armii w swoim kraju przez ponad dekadę.
Jak wiesz, Sierra Leone ma najniższe pensje na świecie, mówi mężczyzna. Średnia miesięczna pensja wynosi około 40 dolarów.
"Aby zarobić pieniądze, wstąpiłem do armii mojego kraju, Sierra Leone. Teraz mam dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę. Moja córka zawsze była mądra i powiedziała mi, że chce zostać lekarzem. Powiedziałem jej: "Dobrze, postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc ci osiągnąć twoje marzenie" - powiedział dziennikarzom.
Richard powiedział, że oszczędzał pieniądze przez kilka lat i ostatecznie, po zebraniu oszczędności i pożyczeniu od krewnych, udało mu się wyjechać do Rosji na podstawie wizy turystycznej.
"Do innych krajów można było wyjechać tylko wtedy, gdy miało się 15-20 tys. dolarów, a przeprowadzka do Rosji kosztowała mnie o połowę mniej - 7 tys. dolarów. Planowałem znaleźć pracę i od razu zacząć wysyłać pieniądze rodzinie" - powiedział mężczyzna.
W listopadzie 2023 r. Richard poleciał do Petersburga. Trudno było znaleźć pracę bez pozwolenia na pracę i znajomości języka rosyjskiego, więc kilka tygodni później skontaktował się z biurem podróży, które pomogło mu uzyskać wizę.
Pracownik Azimuth Tour Service komunikował się z Richardem za pośrednictwem komunikatorów. Niemożliwe było spotkanie się z nim osobiście, co wydawało się dziwne dla obcokrajowca.
Według Richarda, agent obiecał wysłać mu taksówkę, która zabierze go "do miejsca, gdzie czeka na ciebie osoba, która wypełni dokumenty".
"Nikt nie zapytał mnie, czy chcę podpisać kontrakt na służbę wojskową, czy nie. Dokumenty były po rosyjsku, a ja nie rozumiałem, co tam było napisane. Wszystko, czego ode mnie chcieli, to podpis" - powiedział Afrykanin.
Po chwili agent oddzwonił do Richarda i powiedział, że jego "kontrakt został zaakceptowany".
"Zapytałem: "Jaki kontrakt?" Odpowiedział, że to praca, ale najpierw muszę przejść szkolenie, aby zdobyć doświadczenie. Zgodziłem się. Mój kontrakt został zaakceptowany 7 grudnia 2023 roku. 10 grudnia kazano mi zabrać ze sobą wszystkie moje rzeczy i wyjechaliśmy z Petersburga do Rostowa".
W Rostowie Afrykanin został spotkany, wsadzony do autobusu i przewieziony do bazy wojskowej. Tam powiedziano mu, że musi przejść szkolenie wojskowe przez dwa tygodnie, a następnie udać się na front w Donbasie.
"Zabrali nam dokumenty i telefony. Kilka dni później odzyskałem telefon i napisałem do agenta: "Co ja robię w bazie wojskowej?". Odpowiedział: "Richard, podpisałeś kontrakt z wojskiem. To najłatwiejszy sposób na zdobycie dokumentów i zapłacą ci za podpisanie umowy". Nie podali mi dokładnej kwoty, ale powiedzieli, że moja miesięczna pensja wyniesie 2000 dolarów" - powiedział Richard.
Po roku pracy obiecano mu rosyjskie obywatelstwo i pomoc mieszkaniową. Kiedy Richard powiedział, że nie chce służyć w wojsku, ponieważ służył już przez wiele lat, powiedziano mu, że kontrakt został już podpisany.
"Nadal upierałem się, że nie chcę tego kontraktu i wtedy agent zablokował mój numer, nie mogłem się już z nim skontaktować" - powiedział mężczyzna.
Dwa tygodnie później był już w Ukrainie. W bazie w okupowanym Doniecku cudzoziemcy byli trzymani pod ścisłą ochroną:
"Gdziekolwiek poszliśmy, ludzie z bronią podążali za nami. Nawet do toalety. Potem dowiedziałem się, że wielu rosyjskich żołnierzy było więźniami, którzy podpisali kontrakty na zwolnienie po roku spędzonym na froncie. Pomyślałem: dlaczego mielibyśmy być na tych samych warunkach? Przecież nie byliśmy w więzieniu i nie mamy problemów z prawem, dlaczego jesteśmy pod taką samą kontrolą?".
Początkowo Richardowi pozwolono wykonywać prace domowe, ale potem został wysłany na inne stanowisko, gdzie musiał wziąć udział w ataku.
Według Afrykańczyka, rosyjskie dowództwo wysyła większość obcokrajowców na linię frontu, podczas gdy "prawdziwi" żołnierze "zostają z tyłu, obserwują i czekają na moment, aby zająć pozycję".
"Dowódca z następnej pozycji wysłał mnie i dwóch innych żołnierzy do szturmu na bunkier. Zapytałem go, jak nasza trójka mogła zdobyć bunkier, skoro byliśmy ostrzeliwani przez artylerię, czołgi i snajperów, a nad nami znajdowały się drony. Odpowiedział, że musimy wykonywać rozkazy. Następnego ranka ruszyliśmy na pozycję. Wcześniej posuwaliśmy się najwyżej 30, 50, 100 metrów, ale teraz pokonaliśmy ponad 250 metrów. Ale na tym ostatnim odcinku zauważyły nas siły ukraińskie" - mówi Richard.
Jego oddział wpadł w zasadzkę, a on sam został postrzelony w nogę. Udało im się schronić w zrujnowanym budynku, gdzie spędzili tydzień bez jedzenia, wody i komunikacji - najemnicy, jak przyznaje Richard, "musieli pić mocz".
Kiedy w końcu rozpoczęła się ewakuacja, koledzy Richarda przeskoczyli przez ogrodzenie, a on sam upadł i zemdlał z wyczerpania:
"Po 5-10 minutach ocknąłem się i rozejrzałem, ale nie widziałem mojego oddziału. A potem spadł na mnie kolejny granat z drona. Byłem w epicentrum eksplozji i krwawiłem, moje ramię zdrętwiało w ciągu kilku sekund. Ale wciąż się poruszałem. Modliłem się: "Proszę, Panie, wybacz mojej duszy, bo nie wiedziałem, w co się pakuję".
Mężczyzna spędził całą noc pod ostrzałem, a rano został znaleziony przez żołnierzy Sił Obronnych Ukrainy.
"Otoczyli mnie, w pełni uzbrojeni. Krzyczałem: "Nie strzelać, nie strzelać! Jestem rosyjskim żołnierzem, jestem rosyjskim żołnierzem. Proszę, nie strzelajcie!" Dowódca, który mówił po angielsku, powiedział: "Wyjdź, ale nie rób nic głupiego, bo pożałujesz". Podniosłem ręce i wyszedłem najlepiej jak potrafiłem. Pamiętam, że powiedziano mi, że jeśli Ukraińcy nas złapią, zabiją nas jak zwierzęta. Ale obiecali mi opiekę medyczną. Więc zostałem schwytany" - powiedział Afrykanin.
Mężczyzna przebywa w ukraińskiej niewoli od ponad ośmiu miesięcy. Przyznaje, że jeszcze przed przyjazdem do Rosji słyszał o wojnie w Ukrainie, ale nie rozumiał jej istoty:
"W domu oglądaliśmy Al-Jazeerę, BBC, CNN i śledziliśmy przebieg wojny. Słyszeliśmy różne wersje, aż w końcu znalazłem się tutaj, w Ukrainie. Tutaj mówią, że walczą o swoją ziemię, którą Rosja próbuje im odebrać od ponad stu lat. Zdałem sobie sprawę, że nic nie wiem o tej wojnie. Nie wiem nic o Rosji. I byłem głupcem, wykonując każdy wydany mi rozkaz. Modlę się, że kiedy zostanę uwolniony, nie znajdę się znowu na wojnie. Moja rodzina nie wie, gdzie jestem od ponad ośmiu miesięcy. Nikt z nich nie wie, że zostałem schwytany".
Inny rozmówca The Insider, urodzony w Somalii Adil, również wyjechał do Rosji do pracy. Jego ojczyzna od dziesięcioleci pogrążona jest w wojnie domowej, a praca w supermarkecie nie przynosiła wystarczających zysków.
W Moskwie dostał pracę w firmie sprzedającej odzież zimową, ale zarabiał tylko około 200 dolarów miesięcznie. Następnie zainteresował się służbą w rosyjskiej armii w ramach kontraktu, aby uzyskać wyższą pensję i rosyjskie obywatelstwo.
W przeciwieństwie do Richarda, Adil dokonał świadomego wyboru, ale twierdzi, że obiecano mu stanowisko ochroniarza.
Jednak wbrew oczekiwaniom, mężczyzna znalazł się na linii frontu.
"Byłem w szoku. Nie miałem jak się sprzeciwić. Poza tym, gdybym się odezwał, nikt by mnie nie zrozumiał. Nie rozumiałem też większości tego, co do mnie mówiono. W tamtym czasie rosyjski wydawał mi się bardzo trudny i nie mogłem zrozumieć, co mówią. Mówili po prostu: "Idź na linię frontu. Idź na linię frontu" - mówi.
Adil spędził tylko kilka dni w punkcie zero. Wraz z innymi okupantami wpadł w zasadzkę i wkrótce musieli się poddać.
Teraz Somalijczyk żałuje swojej decyzji o wstąpieniu do rosyjskiej armii:
"Na linii frontu zginęło wielu ludzi. Po prostu starasz się przeżyć. Jeśli ktoś raz znalazł się w takiej sytuacji, nie znajdzie się w niej po raz drugi, o ile jest zdrowy na umyśle".
Podobnie jak Richard, Adil ma nadzieję, że wkrótce zostanie zwolniony z niewoli, ale nie chce wracać do Somalii, gdzie również trwa wojna.
"Miałem do czynienia z wojną, widziałem ją na własne oczy każdego dnia. Byłem tam cywilem. Jeśli wrócę do mojego kraju, nie będę zaczynał od zera, ale od dołu. To jest o wiele gorsze. Dlatego nie chcę wracać do mojego kraju" - mówi mężczyzna.