Currency
Panika na Krymie po wybuchu elektrowni wodnej w Kachowce - co stanie się z wodą na okupowanym półwyspie?
Zniszczenie elektrowni wodnej w Kachowce, która znajduje się pod kontrolą okupantów, stało się prawdziwą katastrofą, której skalę musimy sobie dopiero uświadomić. Obwody chersoński i zaporoski, a także Krym, stoją w obliczu poważnych konsekwencji. Kanał Północnokrymski, który doprowadza wodę na okupowany półwysep, również jest zagrożony spłyceniem.
Przeczytaj artykuł OBOZREVATEL, aby dowiedzieć się, co dzieje się na Krymie i czym grozi wysadzenie elektrowni wodnej.
Woda topnieje na naszych oczach
Rankiem 6 czerwca, kiedy dowiedziano się o sytuacji awaryjnej w elektrowni wodnej Kachowka, gubernator okupowanego Krymu Siergiej Aksjonow szybko powiedział, że mieszkańcy półwyspu nie mają się czym martwić: twierdzą, że Krymowi nie grozi powódź. Przyznał jednak, że "istnieje ryzyko spłycenia Północnego Kanału Krymskiego".
Przedstawiciel władz okupacyjnych pospieszył również stwierdzić, że obecnie jest więcej niż wystarczająca ilość wody pitnej: "Zbiorniki, nawet te, które wcześniej były wypełnione w 15-20%, są teraz wypełnione w około 80%".
Z przekonaniem zauważył też, że "obecnie trwają prace nad zminimalizowaniem strat wody w kanale". To ostatnie stwierdzenie nie ma jednak nic wspólnego z rzeczywistością - okupanci z pewnością nie mają na to wpływu.
Władze okupacyjne starają się uspokoić mieszkańców Krymu, że "incydent" w żaden sposób ich nie dotknie, ponieważ ujęcie wody w kanale zaczyna się powyżej tamy. Jednak obniżenie poziomu zbiornika bezpośrednio wpływa na ilość wody wpływającej do kanału.
Według źródeł OBOZREVATEL, Kanał Północnokrymski zaczął się gwałtownie kurczyć: poziom wody spada o 15-20 centymetrów na godzinę."Myślę, że w ciągu dwóch lub trzech dni możemy zapomnieć o dostawach świeżej wody na Krym. I ta sytuacja będzie trwać przez długi czas - rozumiemy, że dostawy mogą zostać wznowione dopiero po naprawie. A dokładniej, po zbudowaniu nowej struktury hydraulicznej - a to może potrwać nie tylko miesiące, ale nawet ponad rok" - mówi nasz rozmówca.
Podczas gdy rosyjscy propagandyści ciężko pracują na liście płac, aby stworzyć historie, że "wszystko jest w porządku z wodą na Krymie", sekretarz prasowy prezydenta Rosji, Dmitrij Pieskow, został zmuszony do przyznania, że przepływ wody do Kanału Północno-Krymskiego jest rzeczywiście "znacznie zmniejszony". I oczywiście oskarżył Ukraińców o "sabotaż", którego jednym z celów, według niego, jest "pozbawienie Krymu wody". Jednocześnie przemilczał fakt, że to rosyjskie wojsko od ponad roku kontroluje elektrownię wodną w Kachowce.
Krym jest na krawędzi
Obiektywnie rzecz biorąc, półwysep żyje bez słodkiej wody z Kanału Północnokrymskiego od ośmiu lat i błędem byłoby sądzić, że "natychmiast wyschnie". Konsekwencje są jednak nieuniknione i z każdym dniem będą coraz bardziej odczuwalne.
Po pęknięciu tamy rosyjska firma Voda Kryma ogłosiła 6 czerwca częściowe odcięcie wody w Symferopolu, Kerczu, Dżankoj, Feodozji i kilku obszarach półwyspu. Jako powód podano "potrzebę napraw", rzekomo niezwiązaną z wypadkiem w elektrowni wodnej Kachowka. Jednak lokalni mieszkańcy w to nie uwierzyli.
"Powiedzieli, że tylko kilka ulic w Kerczu będzie bez wody, ale odcięli prawie całe miasto" - powiedział OBOZREVATEL mieszkaniec okupowanego miasta.
W komentarzach do publikacji "Woda Krymu" na rosyjskiej sieci społecznościowej VK, wściekli mieszkańcy wymieniają adresy, które już są bez wody, a niektórzy pytają o możliwe wyłączenia. W odpowiedzi przedstawiciele firmy zalecają gromadzenie zapasów wody, ponieważ "może nastąpić spadek ciśnienia w systemie".
"Dostawy wody zostaną odcięte (lub objętość zostanie zmniejszona) w tych osadach, które otrzymują wodę z Kanału Północnokrymskiego. Ale "władze" boją się przyznać, że są zależne od awarii elektrowni wodnej. Już ogłosili, że jutro dostawy wody również będą złe" - mówi źródło OBOZREVATEL z Symferopola.
Według niego w mieście narasta panika - ludzie zaczęli zmiatać butelki z wodą z półek supermarketów.
"Wszyscy rozumieją, że nie usłyszymy prawdy o prawdziwym stanie rzeczy i o tym, co będzie dalej. Dlatego wszyscy gromadzą zapasy" - powiedział.
Na Krymie mówi się, że w zbiornikach rzeczywiście są teraz rezerwy, ale wynika to zarówno ze sprzyjającej pogody, jak i faktu, że kanał działał w tym czasie.
Ale rezerwy nie są nieskończone, a nawadnianie będzie teraz problemem. Pola obsadzone ryżem bez wody z kanału z pewnością znikną, nie wspominając o innych uprawach, którym trudno jest przetrwać w palącym krymskim słońcu.
W 2022 r. na Krymie przeznaczono ponad 600 hektarów pod uprawę ryżu, a w 2023 r. ogłoszono zwiększenie powierzchni upraw do 3500 hektarów. Ale teraz ma być inaczej.
Tak zwany "szef Rady Państwowej Krymu" Władimir Konstantinow powiedział:"Od wielu lat mówię i twierdzę, że strategia wodna Krymu powinna być budowana bez Kanału Północnokrymskiego. Jeśli tak - to dobrze, jeśli nie - powinniśmy mieć wszystkiego pod dostatkiem i bez niego. A oto przykład. Minęłobardzo mało czasu, ludzie zaczęli budować firmy, a potem pojawiły się te kłopoty".
Konstantinow, podobnie jak inni przedstawiciele władz okupacyjnych, nie zna się na przyczynach i skutkach. Sprawa jest prosta: gdyby nie było okupacji, wszystkie te kłopoty nie miałyby miejsca.
Dostarczanie wody na Krym było jednym z celów rosyjskiej "operacji specjalnej", jak cynicznie przyznał wcześniej Putin. Teraz, sądząc po działaniach okupantów, cel ten przestał być istotny, podobnie jak wiele innych. A ludzie... A co z ludźmi? Dla reżimu Putina są oni po prostu zbędni.