Currency
Protesty krewnych zmobilizowanych żołnierzy trwają w Rosji - ISW
Krewni rosyjskich okupantów nadal próbują "protestować" w różnych miastach Federacji Rosyjskiej. Wcześniej Kreml cenzurował takie protesty i tłumił wszelkie możliwe odrodzenie szerszego ruchu społecznego wspierającego zmobilizowanych.
Dlatego tak zwane "protesty" polegają jedynie na składaniu kwiatów pod pomnikami. Stwierdzono to w analizie Instytutu Studiów Wojennych.
Dzień wcześniej w sieci pojawiły się nagrania pokazujące członków rosyjskiego ruchu społecznego Droga do domu składających kwiaty i gromadzących się pod pomnikami w Moskwie, Petersburgu, Władywostoku i Jekaterynburgu. Obywatele terrorystycznego kraju Federacji Rosyjskiej domagają się demobilizacji i powrotu do domu swoich bliskich.
Warto zauważyć, że rosyjskie władze próbowały ocenzurować protest członków ruchu Droga do Domu w Moskwie. Według analityków, wysiłki Kremla zmierzające do ocenzurowania i zdyskredytowania ruchu "Droga do domu" podkreślają desperackie dążenie rosyjskich przywódców do zamknięcia tych ruchów, zwłaszcza w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie w marcu 2024 roku.
Dla przypomnienia, 10 lutego w Jekaterynburgu (Rosja) odbyła się tak zwana "akcja protestacyjna" krewnych rosyjskich okupantów. Celem wydarzenia było złożenie kwiatów pod pomnikiem. Tradycyjnie, mały wiec zakończył się zabraniem kobiet na posterunek policji.
Wcześniej informowano, że na początku stycznia krewni okupantów zorganizowali tzw. protest w stolicy rosyjskiego agresora. Polegał on jednak jedynie na złożeniu kwiatów pod sowieckim pom nikiem. Według żon zmobilizowanych Rosjan, władze Moskwy zabraniają im udziału w wiecach i wyrażania swoich opinii.
Jak donosi OBOZ.UA, krewni mieszkańców Donbasu zmobilizowanych do rosyjskiej armii zaczęli organizować protesty, domagając się powrotu swoich mężów do domu. Jednak po pewnym czasie bojownicy organizacji terrorystycznej DRL zaczęli grozić kobietom za organizowanie wieców.
Tylko zweryfikowane informacje są dostępne na kanale OBOZ.UA Telegram i Viber. Nie dajcie się nabrać!