English
русский
Українська

Trending:

"Bez okupanta i tych wszystkich bagien": mistrzyni Eurogames Bech-Romanczuk opowiedziała, jak pomaga AFU i czy świat jest zmęczony wojną

Olena PavlovaSport
Marina Bekh-Romanchuk czuje się jak w domu tylko na Ukrainie

Mistrzyni Igrzysk Europejskich 2023 w trójskoku Marina Bech-Romanczuk, która obecnie mieszka w Niemczech z powodu inwazji Rosji na pełną skalę, przyznała, że bardzo tęskni za Chmielnickim. Zdecydowała, że po Igrzyskach Olimpijskich 2024 w Paryżu na pewno wróci do domu bez względu na wszystko.

W rozmowie z OBOZREVATEL Marina opowiedziała o darowiznach na rzecz AFU, o tym, czy odczuwa zmęczenie Europy wojną na Ukrainie i dlaczego ostatnio nie udało jej się oddać swojego koronnego skoku w dal na Eurogames w Krakowie z powodu trzech potknięć.

 

- Ponieważ startujemy w dwóch konkurencjach, muszę mieć w tygodniu trening techniczny zarówno do trójskoku, jak i skoku w dal. Muszą to być sprinty i praca nad siłą, a wszystko musi być zaplanowane dość inteligentnie. Do tego dochodzą starty. Do tej pory nie było okazji, aby, powiedzmy, wybiec specjalnie na długi skok.

Teraz w Sztokholmie skaczemy w skoku w dal, potem są dwa tygodnie przed zawodami w Chorzowie - będzie okazja popracować i wykonać pracę, na którą do tej pory nie mieliśmy czasu.

- Czujesz, że to są Igrzyska Europejskie? Nie Mistrzostwa Europy, ale coś większego?

- Zupełnie nie. Nie czułam tego w żaden sposób, ponieważ format w ogóle jest tak niesamowity. Wydaje mi się, że oni ciągle, za każdym razem, wymyślają coś takiego... Wrażenie jest takie, że mają bardzo smutne życie i starają się nam też je "ułatwić". Poza tym tutaj jest zupełnie inna atmosfera - nie ma kibiców, nie jesteśmy w wiosce olimpijskiej, nie jesteśmy z drużyną, jesteśmy zdani tylko na siebie. Dlatego jest to trochę smutne.

 

- Tak, i lubisz prosić o pomoc publiczność przed skokiem...

- Oczywiście, trzeba czuć, że się rywalizuje, że jest wsparcie, że się kibicuje, że nie robi się tego dla siebie, tylko po to, żeby ludziom się podobało.

A w naszym przypadku tak się złożyło, że każdy występował dla siebie, starając się zdobyć jak najwyższy wynik dla swojej drużyny, ale nikt nie myślał o medalu Igrzysk Europejskich, ponieważ po nas rywalizowała pierwsza liga, a oni występowali w zupełnie innym środowisku i była zupełnie inna konkurencja.

Marina Bech-Romanczuk

- Na początku inwazji na pełną skalę dużo pracowałaś jako wolontariuszka, goszcząc i pomagając ludziom, którzy uciekli przed wojną w Chmielnickim. Jak jest teraz?

- Szczerze mówiąc, po prostu przelewam pieniądze do SZU. Jest bardzo mało okazji do wolontariatu. W zeszłym roku i tej zimy mój ojciec dużo pracował jako wolontariusz. Teraz ma drobne problemy zdrowotne i niestety nie ma możliwości. Tak więc absolutne minimum, jakie możemy zrobić, to występować i pokazywać wyniki oraz pomagać naszemu wojsku poprzez zniżki na obóz treningowy.

Myślę, że jeśli nie możesz wrzucić jakiejś dużej sumy, możesz pomóc im chociaż kilkoma hrywnami, a będą one bardzo cenne, ponieważ jest nas wielu i razem stanowimy siłę.

 

- Czy śledzisz to, co dzieje się na froncie?

- Oczywiście. Jak można nie śledzić? Wiesz, wiele osób mówi, że powinieneś abstrahować od siebie, mniej czytać wiadomości. Ale... Cóż, nie da się tego zrobić. Próbujesz gdzieś, w pewnym momencie, ale to wciąż jest dom. Więc, oczywiście, czytam wiadomości, zastanawiam się, co się dzieje, i do ostatniego będę, bo to jest mój dom i nie chcę iść nigdzie indziej.

Tak naprawdę strasznie chcę wrócić z tej Europy do domu. Powiedziałam mojemu mężowi, że gdyby ktoś powiedział mi przed wojną, że tymczasowo zamieszkam w Niemczech, to bym się tylko bardzo głośno roześmiała i powiedziała: "To się nigdy w życiu nie wydarzy".

 

A teraz chcę pojechać do Chmielnickiego, chociaż pewnie nie brzmi to śmiesznie, bo nasi ludzie mają ten stereotyp, że Europa jest lepsza. Ale ja tak nie uważam. Najlepiej jest u nas, na Ukrainie. Jesteśmy znacznie bardziej rozwinięci i osiągnęliśmy znacznie więcej. A nasi ludzie mają o wiele więcej, aspirują i robią.

Ogólnie czuję się w Niemczech jak obca. I zawsze tak będzie. To nie jest dom. Nie wiem, jak inni, ale ja uważam, że gdziekolwiek bym nie wylądował, twoje miejsce jest tam, gdzie się urodziłeś. I zawsze będziesz tęskniła za miejscem, w którym dorastałeś, za miejscem, które kochasz. Nawet jeśli mieszkasz w innym mieście przez 20 lat, nadal będziesz tam obcy. Nie jesteś częścią tego kraju.

 

I nie chciałabym stać się częścią innego kraju, chcę być w domu, zrobić coś dla mojej Ukrainy, uczynić ją lepszą i rozwinąć. Dlatego strasznie chcę wrócić do domu, po prostu strasznie.

- Ile czasu minęło odkąd byłeś w domu?

- Ostatni raz przyjechałam pod koniec kwietnia na pięć dni. Ale rozumiesz, jakie to było pięć dni - żeby spotkać się z tą osobą, żeby spotkać się z tamtą osobą, żeby pomóc tamtej osobie, żeby coś zebrać. I nawet nie czułam tych pięciu dni. Po prostu położyłam się do łóżka i pomyślałem: "O cholera".

- Czy ty też tęsknisz za swoim łóżkiem w Niemczech?

- Brakuje wszystkiego - domu, łóżka, po prostu tego, co masz, faktu, że możesz obudzić się rano i po prostu żyć własnym życiem.

 

- Ale wiadomości często nie są zbyt dobre. Jak więc je oddzielić? Jak to w ogóle na ciebie wpływa?

- Staram się nie myśleć negatywnie. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że aby robić postępy, bardzo często robimy krok w tył. Podobnie jak w sporcie. Kiedy mam za sobą trzy udane starty, czwarty jest moim krokiem w tył, aby zrobić dwa kroki do przodu.

Wojna to ta sama zasada. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że bez względu na to, jak bardzo tego chcemy, jesteśmy w stanie wojny z krajem, który ma całkowite zasoby. I potrzebujemy dużo czasu. Dlatego w takich trudnych chwilach wierzę, że dziś jest zły dzień, ale za jakiś czas i tak nadejdzie nasz dzień, a my i tak dopniemy swego. Ponieważ nasi ludzie są bardzo silni, kolosalnie silni.

Marina Bech-Romanczuk

Wydaje mi się, że tylko my możemy naprawdę stawić opór i tylko my możemy naprawdę udowodnić, jaka jest wola, co to znaczy żyć w wolnym i cywilizowanym kraju, bez żadnego okupanta, bez tych wszystkich bagien, bo tak naprawdę nie można ich nazwać inaczej. Więc wierzę w dobro, wierzę, że wszystko będzie dobrze.

A po Igrzyskach Olimpijskich 2024, bez względu na okoliczności, wracam do domu, chcę być w domu i zrobić wszystko, aby poprawić życie Ukraińców i Ukrainy w ogóle.

 

- Czy poparcie dla Ukrainy nie słabnie za granicą? Słyszałem już opinie, że Europa jest trochę zmęczona wojną.

- Ja osobiście tego nie odczułam. Nawet w Niemczech wiele osób nam pomaga i nas wspiera. I jak na razie nie odczuliśmy takiej reakcji pod naszym adresem: Jak to macie nas dość, ile możemy zrobić. Wręcz przeciwnie, ludzie nas wspierają, pytają jak i co się tam dzieje, czy sytuacja się zmieniła. Oglądają też wiadomości, są zainteresowani.

 

Startowałam teraz w Oslo i czułam ogromne wsparcie. Szczerze mówiąc, pomimo faktu, że minęło tak dużo czasu od rozpoczęcia wojny, było to najlepsze wsparcie, jakie miałem w tym całym okresie.

Stadion bardzo mnie wspierał - wchodziłam na linię startu i dostawałem gęsiej skórki na całym ciele. Zastanawiałam się, jak wykonam swoją próbę, ponieważ emocje były przytłaczające z powodu tego, jak wiele osób było ze mną w tym momencie. Więc w moim kręgu społecznym nie czułam się zmęczona tym, co się dzieje.

Tylko zweryfikowane informacje na naszym kanale Telegram Obozrevatel i Viber. Nie daj się nabrać na podróbki!

Inne wiadomości

Spring rolls: jak ugotować prawdziwe wiosenne danie

Spring rolls: jak ugotować prawdziwe wiosenne danie

Bardzo lekkie i piękne danie na przekąskę
Domowy majonez

Bezpieczny domowy majonez w 10 minut: co dodać

To będzie bardzo smaczne i łatwe