Currency
Ukryte zagrożenie pod lodem Antarktydy: na jaką katastrofę powinna przygotować się ludzkość
Zeszłej wiosny wyspa Heard, położona zaledwie 1500 kilometrów od Antarktydy, zaskoczyła naukowców erupcją wulkanu Big Ben. I zmusiła ich do zastanowienia się nad potencjalnym zagrożeniem dla ludzkości.
Według Express, na lodowym kontynencie znajduje się około 100 wulkanów. Są one ukryte pod lodem na głębokości około 2 kilometrów. Naukowcy nie widzą teraz bezpośredniego zagrożenia ze strony jednego z największych wulkanicznych regionów świata. Ale w przyszłości może stać się przyczyną prawdziwej katastrofy.
Region wulkaniczny Antarktydy jest prawdopodobnie nawet większy niż potężny grzbiet wulkaniczny Afryki Wschodniej, który kiedyś był uważany za miejsce o największej koncentracji tych obiektów na świecie. Jednak obecnie aktywne są tylko dwa wulkany Antarktydy - Mount Erebus i Deception Island. Oba są wyjątkowe pod względem struktury geologicznej i różnią się od wielu innych wulkanów występujących na całym świecie.
John Smellie, profesor wulkanologii na Uniwersytecie w Leicester, zasugerował wcześniej, że jakakolwiek aktywność tych wulkanów może spowodować topnienie dużych ilości wody. Powoli spływałaby ona do oceanu i globalnie podnosiła jego poziom. "Ponieważ pokrywa lodowa Antarktydy Zachodniej jest mokra, a nie zamarznięta - wyobraź sobie kostkę lodu na blacie kuchennym - stopiona woda będzie działać jak smar i może sprawić, że lód nad nią będzie się ślizgał i poruszał szybciej" - ostrzegł w swoim artykule.
Ale Smellie zauważył również, że te same wulkany mogą również stabilizować lód, stawiając mu opór. "Wyobraź sobie, że ta sama kostka lodu przylega do obiektu w kształcie bloku" - kontynuował naukowiec.
Zauważył, że pojedyncza erupcja nie miałaby silnego wpływu. Nawet duży wulkan da niewielką ilość stopionej wody. Ale jeśli kilka wulkanów znajdujących się w pobliżu lub pod którymkolwiek ze znanych "strumieni lodowych" Zachodniej Antarktydy zacznie wybuchać, może to mieć bardzo poważne konsekwencje.
Według naukowców około 80 procent światowych zasobów słodkiej wody znajduje się na Antarktydzie, a jeśli stopnieje, globalny poziom mórz wzrośnie o około 60 metrów. W takim przypadku Ziemia stałaby się niezdatna do zamieszkania przez ludzi.
Profesor Smellie powiedział, że erupcja pod lodem może przyspieszyć ten proces: "Strumienie lodowe to rzeki lodu, które płyną znacznie szybciej niż ich otoczenie. Są to obszary, przez które większość lodu Antarktydy jest dostarczana do oceanu, a zatem wahania ich prędkości mogą wpływać na poziom morza" - ostrzegł.
Jeśli wulkany zapewnią "smarowanie" tych przepływów, ogromne ilości grubego lodu śródlądowego Antarktydy Zachodniej mogą szybko trafić do oceanu, powodując wzrost poziomu mórz.
Smellie zasugerował, że coś takiego mogło się wydarzyć około 2000 lat temu z małym wulkanem w Górach Hudsona, które leżą pod pokrywą lodową Antarktydy Zachodniej. Gdyby coś podobnego wydarzyło się tam dzisiaj, prawdopodobnie przyspieszyłoby to topnienie pobliskiego lodowca Pine Island. "Co najbardziej dramatyczne, duża seria erupcji mogłaby zdestabilizować wiele innych wulkanów subglacjalnych" - dodał naukowiec.
Gdy wulkany stygną i krystalizują się, ich kieszenie magmowe są pod ciśnieniem, a ciężar skał nad kieszeniami zapobiega gwałtownemu uwolnieniu gazów wulkanicznych podczas erupcji. W grę wchodzi kilka kilometrów lodu. "Gdy lód staje się znacznie cieńszy, spadek ciśnienia może wywołać erupcję. Więcej erupcji i topnienia lodu będzie oznaczać, że pod lodem pojawi się więcej topniejącej wody" - opisał zagrożenie Smellie.
Wcześniej OBOZREVATEL opowiadał, jaką tajemnicę kryją w sobie krwawe wodospady Antarktydy.
Subskrybuj kanały OBOZREVATEL w Telegram, Viber i Threads, aby być na bieżąco z najnowszymi wiadomościami.