Rozrywka
Gdzie zniknęła wnuczka Żenia z serialu telewizyjnego "Swaty": plotki o przeprowadzce do Moskwy, skandaliczne wypowiedzi krewnych telewizyjnych i życie w Toronto
Jako dziecko ta dziewczyna odniosła taki sukces, że wszyscy na Ukrainie znali jej twarz i imię. Sonia Stetsenko, która grała wnuczkę Żenię w serialu telewizyjnym "Swaty", zagrała w wielu innych znanych filmach.
A potem nagle zniknęła z ekranów telewizorów. Krążyły plotki, że dziewczyna przeniosła się do Moskwy, gdzie wstąpiła do szkoły teatralnej, a później została aktorką w rosyjskim teatrze. Sofia sama powiedziała OBOZ.UA, czy to prawda.
Sofia Stecenko ma 20 lat. Urodziła się i wychowała w Kijowie. Nikt w jej rodzinie nie miał nic wspólnego z zawodami artystycznymi, z wyjątkiem tego, że jedna z jej babć śpiewała w chórze. W wieku pięciu lat rozpoczęła naukę w kijowskim studiu teatralnym, do którego dostała się dzięki swojemu bratu: "Serhij chodził tam po szkole. A ponieważ moi rodzice pracowali, a ja mieszkałam z nim, zabierał mnie ze sobą. Kiedy na niego czekałam, zanim się zorientowałam, sama brałam udział w przedstawieniach".
A potem był konkurs dla dzieci Ladies and Gentlemen, w którym Sofia zdobyła Grand Prix jako Pippi Pończoszanka i przyciągnęła uwagę agenta, który szukał młodych aktorów do udziału w serialu "Swaty". Do świata filmu wkroczyła w wieku sześciu lat. Jej najbardziej rozpoznawalną rolą jest wnuczka Żenia w kilku sezonach "Matchmakers". Zagrała także w następujących filmach: "Cud", "Mistrzowie z podwórka", "Jaskółcze gniazdo", "Na widok miłości", "Jestem obok", "Lot motyla", "Szukając żony i dziecka", "Dla miłości mogę zrobić wszystko".
W wywiadzie młoda Sonia powiedziała, że nie myślała o aktorstwie, ale chciała zostać projektantką wnętrz. Ale później podjęła decyzję: zostanie aktorką. Jednak po ukończeniu szkoły średniej postanowiła nie wstępować do szkoły teatralnej: "Postanowiłam jeszcze trochę poczekać, choć myślałam o Uniwersytecie Karpenko-Karego. Poszłam na studia do warsztatu reżyserki Oleny Lazowycz. Zacząłem od oferowania swojej pomocy wszędzie: skanowanie biletów, bieganie po rekwizyty. I nauczyłem się aktorstwa".
Według Soni, jej rodzice byli wyrozumiali dla jej decyzji: "Kiedy powiedziałam im, że nie zamierzam jeszcze zapisywać się na studia, nie mieli nic przeciwko. Znaleźliśmy studio Lazovycha razem z moją mamą. Wspierała mnie na przesłuchaniu. Mój tata powiedział, że jeśli będę potrzebować rekwizytów, to je znajdziemy. Moi rodzice zawsze mnie wspierają".
Tymczasem rosyjskie media poinformowały, że "wnuczka Żenia z serialu telewizyjnego "Matchmakers" z powodzeniem dostała się do moskiewskiego GITIS". Sonya twierdzi, że ta informacja jest kłamstwem: "Nie studiowałam w Rosji, nigdy nie planowałam tam jechać. Nigdy nawet o tym nie myślałam i nigdy nie pojadę. Byłam w Moskwie tylko raz, podczas kręcenia sylwestrowego filmu "Matchmakers". I nie podobało mi się to miasto".
Swoją pracę w "The Matchmakers" wspomina następująco: "Jeśli ogląda się serial bardzo uważnie, to w statystach można zobaczyć zarówno moją mamę, jak i brata. Mój tata również często przychodził na plan, ale nie mieli czasu go udokumentować (śmiech). Dla mnie "The Matchmakers" to dobre wspomnienie z dzieciństwa i bardzo fajne doświadczenie. Ale kiedy zaczynam myśleć o moich kolegach... Z powodu inwazji na pełną skalę nie czuję się zbyt dobrze, ponieważ rosyjscy aktorzy, którzy grają główne role, wspierają agresję Kremla".
Podczas kręcenia filmu "Swaty" w Moskwie, Sonia Stecenko i jej matka przebywały z aktorką Tatianą Krawczenko przez prawie trzy tygodnie. Jak wiadomo, aktorka, która urodziła się i wychowała w Doniecku, obecnie aktywnie wspiera agresję Kremla i chętnie uczestniczy w propagandowych programach telewizyjnych. Matka Soni, Svitlana Stecenko, wspomina w wywiadzie: "Kiedy przyjechaliśmy na kręcenie sylwestra "Swaty", umieszczono nas w mieszkaniu, które nie nadawało się do zamieszkania. Bałam się zostać tam z dzieckiem, nawet na jedną noc. Zadzwoniłam do Tatiany Eduardownej: "Pozwól nam zostać u ciebie przez jedną noc, a oni znajdą nam inne miejsce do zamieszkania". Rano zadzwoniła do ludzi, którzy byli odpowiedzialni za osadę: "Nie muszą niczego szukać, zostaną u mnie".
W komentarzu dla OBOZ.UA, Switłana Stecenko mówi, że jest wdzięczna Tatianie Krawczenko za udzielenie jej schronienia, ale przyznaje, że boli ją, gdy słyszy, jak teraz mówi o Ukrainie. Mówi, że rosyjscy aktorzy, którzy przyjeżdżali na plan, zawsze byli traktowani jak drodzy goście. Mieszkali tu nie tygodniami, ale miesiącami, więc wszystko doskonale widzieli i wiedzą, że nikt nie uciskał rosyjskojęzycznych Ukraińców, a Banderowcy, o których mówią, to mit.
"Wiesz, kręcenie filmu "Swaty" było dawno temu" - mówi Switłana Stecenko - "Minęło 14 lat, jakby w innym życiu. Komunikowaliśmy się i składaliśmy sobie życzenia urodzinowe, gdy byliśmy na planie. Dzieliliśmy pokój z Olesią Żelezniak przez prawie miesiąc na Krymie, kiedy kręciliśmy kolejny sezon "Swaty". Co czuję, gdy słyszę, jak mówi teraz o Ukrainie? Nic, ponieważ nie jest ona bliską mi osobą, za którą mógłbym się wstydzić. Nie jestem rozczarowany, bo nigdy nie byłem zauroczony. Nie szukaj "dobrych Rosjan" w tym kraju, ich tam nie ma. Wszyscy starają się znaleźć ciepłe miejsce do życia, to wszystko, na czym im zależy".
Switłana Stecenko mówi, że dwa lata temu Sonia, która z rodziną i przyjaciółmi rozmawiała po rosyjsku, z zasady przeszła na ukraiński. Cała rodzina jest z nią. "Czasami, kiedy do niej dzwonię, niechcący przechodzę na rosyjski, a ona mnie poprawia: "Mamo, kochanie, proszę!" - mówi Switłana Stecenko.
Jej matka, która była z nią prawie cały czas, wspomina pracę córki w filmach w następujący sposób: "Kiedy ludzie mówią do mnie: "Masz szczęście, że grasz", odpowiadam, że przez dwa lata nie wiedzieliśmy, jakie są urodziny naszych krewnych, ani jakie są święta naszych kolegów z klasy. Ponieważ wszyscy mieli urodziny, a Sonia miała próbę, wszyscy mieli grilla, a my mieliśmy sesję zdjęciową".
Kiedy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę, Sonia Stetsenko znalazła tymczasowe schronienie przed wojną za granicą: "Moi rodzice zdecydowali, że lepiej dla mnie będzie wyjechać. Wybór należał do mnie. Pierwsze sześć miesięcy spędziłam w Pradze, gdzie wstąpiłam do szkoły aktorskiej. Przez rok studiowałem na stypendium. To było wspaniałe doświadczenie. Kiedy kurs się skończył, złożyłem podanie na kilka uniwersytetów, aby studiować aktorstwo i zostałem przyjęty, ale nie wszystkie kraje przyznały mi wizę. W ten sposób znalazłem się w Kanadzie. Mieszkam tu już od roku".
Sonia pracuje jako asystentka na planach filmowych i na różnych festiwalach. "Kiedy tu przyjechałam, nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo byłam tu zupełnie sama", wspomina. "Moi rodzice powiedzieli: 'Spróbuj, jeśli ci się nie spodoba, zawsze możesz wrócić do domu'. Życie tutaj jest trochę inne, ale pod wieloma względami ukraińskie realia są lepsze. Na przykład nasze banki są proste i szybkie, podczas gdy kanadyjskie są bardzo powolne i mają skomplikowane interfejsy".
Sofia przyjechała na Ukrainę trzy tygodnie temu: "Bardzo tęskniłam za rodziną i nauczycielami. Udało mi się dostać na intensywny kurs z aktorką Lesią Ostrovską, która jest moją nauczycielką w studiu teatralnym. W Kanadzie nadal uczę się aktorstwa, ale bardziej dla siebie. Teraz szukam, wsłuchuję się w siebie: czy to naprawdę jest to, co chcę robić? Kiedy byłem na Ukrainie, udało mi się zobaczyć wszystkie kultowe spektakle, które zostały ogłoszone w repertuarach teatrów. Szczególnie Olenę Lazowycz. Jestem nią bardzo zainspirowana".
Według dziewczyny, codzienne życie w Toronto niewiele różni się od tego w Kijowie: "Możesz kupić wszystko: są zarówno ukraińskie, jak i polskie sklepy. Słodycze, konserwy, nasz chleb. W domu gotujemy barszcz i pierogi. Jedyne, czego jeszcze nie robiłam, to gołąbki. Wiesz, jak matki zawsze mówią: to proste, wszystkie składniki są na oko. Ale nie wychodzi to tak smacznie. Czekam więc, aż mama poda mi pełny przepis ze wszystkimi gramami i subtelnościami. Zawsze mamy w domu duże opakowanie kwaśnej śmietany i jemy z nią wszystko, tak jak na Ukrainie".
Sonia mówi "my", ponieważ poznała swoją miłość w Toronto: "Jest Kanadyjczykiem. Z zawodu jest arborystą - zajmuje się drzewami. Uczy się ukraińskiego. Moja mama wysyła mu specjalne książki z Ukrainy. Zaczęliśmy od najprostszej rzeczy - czytamy dosłownie sylabami. Oglądamy ukraińskie przedstawienia teatralne i filmy. Ponadto w Toronto jest Muzeum Tarasa Szewczenki, w którym stale odbywają się ukraińskie wydarzenia: wieczory filmowe, artyści wystawiają obrazy. Mój chłopak jest tam wolontariuszem. W najbliższej przyszłości naprawdę chcemy przyjechać razem na Ukrainę. Planuję poznać jego rodziców".
Wcześniej OBOZ.UA pisał o życiu gwiazdy "X-Factor" Andrija Macewko: zdjęcia z fanami za pieniądze, praca jako dozorca, fałszywe dokumenty i sprawa karna.
Ponadto OBOZ.UA opowiedział, jak żyje rodzina gwiazdy teledysku o "Wielkanocy i kiełbasie" Matwij Brus: sklep w Kijowie, nienawistne ataki i ani grosza za legendarny teledysk.
Tylko zweryfikowane informacje na naszym kanale Telegram OBOZ.UA i Viber. Nie daj się nabrać na podróbki!