English
русский
Українська

Trending:

Irma Witowska o wojnie, języku ukraińskim, aktorach kręcących z Rosjanami i swoich "szkieletach w szafie". Ekskluzywny wywiad

Oksana GaydorRozrywka
Irma Vitovska jest jednym z niewielu aktorów, którzy nie brali udziału w projektach z rosyjskim śladem po 2014 roku.

Czołowa ukraińska aktorka i osoba publiczna Irma Witowska jest przedstawicielem społeczności kulturalnej, która dziś gorliwie pracuje na rzecz zwycięstwa. Irma była jedną z pierwszych osób, które odmówiły pracy w filmach kręconych za rosyjskie pieniądze lub zapraszających aktorów z Rosji.

Artystka przewidywała rosyjską inwazję i przygotowania do wielkiej wojny. Przeczytaj o tym i wiele więcej w wywiadzie dla OBOZREVATEL.

P: Irmo, powiedziałaś kiedyś w wywiadzie, że wiedziałaś, że wojna jest nieunikniona.

O: Nie miałam złudzeń. Od dzieciństwa kochałam historię i nawet chciałam zostać historykiem. Ponieważ ten temat jest dla mnie fascynujący, nigdy nie przestałam się nim interesować i go studiować. Nie ma Rosji bez Ukrainy: takie jest ich imperialistyczne stanowisko. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że Rosja nie puści nas tak łatwo. Były nadzieje na zmiany w samej Federacji Rosyjskiej. Jednak po wszystkich represjach, które miały miejsce, w tym zabójstwie Niemcowa i innych, stało się jasne, że reżim zmierza do despotycznej historii. Wolność to bardzo odległe słowo dla tej części terytorium. Jednak nawet po 2014 roku, pomimo konfliktu, który już miał miejsce, mieliśmy nadzieję, że nie dojdzie do poważnej wojny. Mieliśmy nadzieję, że się nie odważą. Mamy XXI wiek, a oni idą do Europy. To niemożliwe. Jak widzimy, jest to możliwe.

Kiedy zaczęły pojawiać się prawdopodobne daty ofensywy, poszedłam na szkolenie. Nauczyli mnie, jak zachowywać się podczas operacji wojskowych: omówili aspekty psychologiczne i co powinno znajdować się w walizce awaryjnej. Wydaje się, że to zwyczajna historia, ale myślę, że każdy powinien wziąć udział w takich zajęciach. Dowiedziałam się tam na przykład, że podczas ofensywy nie należy uciekać na przedmieścia, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostaną zajęte. Ale nikt nie myślał, że ich metody nie będą się różnić od tych z poprzednich wojen. Niewiele wiedzieliśmy o Syrii i niewiele czytaliśmy o tym, jak zachowywali się w Czeczenii. Być może ktoś myślał, że takie okrucieństwo nie będzie stosowane wobec Ukraińców pod okupacją. Mity o braterstwie wciąż funkcjonowały. Ale nic się nie zmieniło: to, co robili w ubiegłym wieku na różnych terytoriach Ukrainy, powtarza się dzisiaj.

W pierwszych dniach wojny mój mąż, syn i ja zostaliśmy w Kijowie. Nie było paniki, nie było strachu. Potem zdecydowaliśmy się zabrać Oresta do Iwano-Frankowska, ponieważ moi rodzice bardzo się martwili. Powiedzieli: "rób, co chcesz, ale zabierz dziecko". Nie zamierzałam opuszczać kraju. Nikt z mojej rodziny nie zamierzał. Pojawiła się okazja, dostaliśmy telefony, ale nawet się nad tym nie zastanawialiśmy. Oczywiście, trzeba by być szalonym, aby powiedzieć, że nikt nie pomyślał, że będziemy musieli opuścić kraj w najgorszym przypadku. W tamtym czasie nikt z nas nie podjął takiej decyzji. Musieliśmy skupić się na tym, jak możemy pomóc na linii frontu na tym etapie.

P: Czy wojna cię zmieniła?

O: Myślę, że zmieniła każdego. Na niektóre rzeczy reaguję spokojniej, a w innych nie uznaję kompromisów, na przykład językowych. W kwietniu, kiedy promowałam za granicą ukraińsko-włoski film "Cosa Nostra", podeszły do mnie nasze przesiedlone kobiety. Przeprosiły, że nie opanowały jeszcze języka, zdając sobie sprawę, że jestem w tej kwestii bardzo kategoryczny. Chociaż słabo mówiły po ukraińsku, były już w drodze. Może i późno, ale od czegoś trzeba zacząć. A jak reagujesz, gdy kobieta mówi, że ma 80 lat i jest już za późno? Kiedy odzyskaliśmy niepodległość, nie miała jeszcze nawet 50 lat. Mówisz, że niemożliwe było nauczenie się języka w 30 lat? To brak szacunku.

Oczywiście wszystko to pochodziło z góry: było dozwolone, a nawet zachęcane. Było to na rękę Rosji. Wiele osób nadal ma nawyk mówienia po rosyjsku, a wielu z nich to patrioci tego kraju. Mówią, że wojsko również mówi po rosyjsku. Ale oni też nie mają czasu, aby usiąść z podręcznikami. Uważam, że trzeba z tym skończyć, musimy zintegrować się z własnym językiem, bo nie wiadomo, co będzie z Rosją za dziesięć lat. Tam rośnie pokolenie, które w ogóle nie akceptuje niepodległości Ukrainy. Nieznajomość języka przyczyni się do tego, że ukradną naszą kulturę i przedstawią ją jako swoją. Jeśli jest taka sama, to wszystko jest wspólne - mówi.

Irma Witowska o wojnie, języku ukraińskim, aktorach kręcących z Rosjanami i swoich ''szkieletach w szafie''. Ekskluzywny wywiad

P: Kiedy podróżowałeś do Włoch, aby nakręcić film Cosa Nostra, czy miałeś wrażenie, że jesteś w innym świecie, który sympatyzuje z nami, ale nadal żyje w pokoju?

O: Zaraz po inwazji rzeczywistość spokojnego życia była dla mnie dość toksyczna, ponieważ byłam już w innych energiach, podobnie jak całe nasze społeczeństwo. Było mi ciężko. Ale nie mogę powiedzieć, że ludzie jakoś mnie wyzwolili, nie. Wydawało mi się, że jestem tam zbędna. I nie chciałam tam być, ponieważ byłam na innych częstotliwościach. Ale pamiętasz, jacy byliśmy, kiedy płonęło Aleppo w Syrii? Współczuliśmy, ale nadal żyliśmy swoim życiem. Teraz jesteśmy w takim stanie. Mamy własny kraj, własne problemy. Ludzie pomagają, jak tylko mogą. Dzięki Bogu nie jesteśmy sami z tym dinozaurem. A jednak wszyscy zjednoczyli się wokół nas.

P: Co sądzisz o aktorach, którzy kontynuowali kręcenie filmów z Rosjanami pomimo rosyjskiej agresji?

O: Nasi aktorzy byli zaangażowani w projekty, które były kręcone za rosyjskie pieniądze na wspólny rynek. Kręcono je tutaj, bo tak było taniej. Oczywiście nasi aktorzy byli dodatkiem, byli obsadzani w niektórych rolach. Takich treści było bardzo dużo. Inną historią jest koprodukcja. W tym przypadku większość pieniędzy pochodziła z Rosji, a część z ukraińskich produkcji, rodzaj biznesu, który działał na rzecz wspólnej tożsamości. Jest to bardzo dobrze opisane w serialu dokumentalnym "Ostatnia wojna" Myrosławy Barczuk, który radzę wszystkim obejrzeć. Rozdział "What's the Difference" jest właśnie o tym.

Ale bądźmy szczerzy: do 2014 roku Ukraina niczego nie produkowała, a były kwestie finansowe, które trzeba było naprawić i nie wypaść z procesu filmowego, więc nasi aktorzy świadczyli swoje usługi. Robili to absolutnie wszyscy. Ale po 2014 roku, po jawnej agresji, po tym, jak zaczęli zabijać naszych ludzi, każdy sam zdecydował, czy wyjechać, czy zostać. Nie wyjechało tylu aktorów, ilu byśmy chcieli. Jaka była motywacja pozostałych? To pytanie do wszystkich. Myślę, że była to frywolność lub jakiś rodzaj uduszenia. Na przykład, człowiek nie może robić nic innego poza graniem. Trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek robił to z motywacji twórczej. Wszystko, co jest związane z rynkiem telewizyjnym, trudno uznać za twórcze. To tylko treści rozrywkowe. Dobrze, że kino w to nie zagrało i po 2014 roku mieliśmy przemysł filmowy. Ale nie mógł on zadowolić wszystkich aktorów, ponieważ nie było tak wielu filmów. Jednak narodziły się już nowe gwiazdy filmowe. Nie weszły jeszcze na ten rynek z powodu COVID-19 i wojny, ale możemy już oglądać nasze filmy. To początek dobrej strony.

P: Co sądzisz o stwierdzeniach filmowców, że filmy fabularne nie są teraz istotne?

O: Myślę, że filmy fabularne są istotne, jedyną rzeczą jest to, że nie popieram filmów, które opowiadają o dzisiejszym ludobójstwie. Można robić komedie jako doświadczenie terapeutyczne, dobre filmy o ratowaniu zwierząt, o ludziach, którzy zaczynają od nowa i nie załamują się. Ale uważam, że robienie filmów o zbrodniach w dzisiejszych czasach jest niedopuszczalne. Światowe kino nigdy nie kręciło filmów o ludobójstwie podczas ludobójstwa. Czas musi upłynąć, a dowody muszą zostać zebrane. Wojna wciąż trwa.

P: Jak zatem aktorzy mogą uchronić się przed sytuacją, która miała miejsce w przypadku filmu Jurik, gdzie, jak uważa wiele osób, wydarzenia w Mariupolu nie zostały przedstawione wystarczająco prawdziwie?

O: Aktorzy nie mogą przewidzieć, jak potoczą się losy produktu, ponieważ są zaangażowani tylko na pewnym etapie pracy. To pytanie do zespołu kreatywnego, autorów i producentów. Niektórzy ludzie szczerze wierzą w siebie, idą do pracy ze świadomością, że odniosą sukces... Można to porównać do następującej sytuacji: ktoś pilnie potrzebuje operacji serca, ale nie ma lekarza. Pielęgniarka mówi, że może to zrobić. Szczerze chce pomóc, ale nic z tego nie wyjdzie, prawda? To jest perspektywa, na którą musimy spojrzeć. W przypadku takich filmów nie mamy prawa do porażki, czyli płaskiej prezentacji czy płytkiej treści.

Myślę, że Rimma Ziubina, która zagrała w tym filmie, weszła w tę historię nieświadomie. Miała tam tylko dwa dni zdjęciowe. Jak mogła wpłynąć na ten proces? Poza tym każdy z nas ma swoje nieudane historie. Ja też mam na koncie wiele filmów, w których nie powinnam była brać udziału przed 2014 rokiem.

Irma Witowska o wojnie, języku ukraińskim, aktorach kręcących z Rosjanami i swoich ''szkieletach w szafie''. Ekskluzywny wywiad

Te filmy są głównie o miłości, nie występowałam w żadnych propagandowych historiach. Ale teraz zdaję sobie sprawę, że jestem również winny rozmycia mojej tożsamości. Chciałam pracować, ale Ukraina niczego nie produkowała. Z drugiej strony, jeśli spojrzeć na listę, nie miałam wielu prac przed 2014 rokiem. Ponieważ Lesya + Roma zajęło mi dużo czasu i podążałam tropem Lesyi, prawdopodobnie nie działało to na moją korzyść. Ostatni projekt związany z Rosją powstał w 2013 roku. Rimma Ziubina też tam była. Kiedy zaczęła się historia z Krymem, musieliśmy ją zakończyć. W filmie wystąpiła tylko jedna rosyjska aktorka.

P: Wspomniałeś o Lesya + Roma. Czy utrzymujesz kontakt z Dmytro Lalenkowem, który zaciekle bronił Patriarchatu Moskiewskiego i opublikował dwuznaczny post na Instagramie na początku inwazji? (zdjęcie z flagami Ukrainy i Rosji)

O: Nie utrzymujemy zbyt częstego kontaktu: gratulujemy sobie nawzajem z okazji świąt i to wszystko. Nie rozmawiamy co miesiąc. Kiedy zaczęła się wielka wojna, zadzwoniłam do wszystkich z pytaniem, jak się mają. Od tamtej pory prawdopodobnie się nie odzywaliśmy. Ale i tak nie jesteśmy wrogami. Nie będę mówił źle o żadnym z moich kolegów ani ich potępiał, dlaczego miałbym to robić? Jakie mam prawo kogoś osądzać? Nie jestem Jezusem Chrystusem. Mam też własne szkielety w szafie. Każdy ma szansę popełnić błąd.

Irma Witowska o wojnie, języku ukraińskim, aktorach kręcących z Rosjanami i swoich ''szkieletach w szafie''. Ekskluzywny wywiad

Dmytro został wychowany w taki sposób - z rosyjską literaturą, rosyjskim teatrem dramatycznym itp. - był osobą całkowicie rosyjskojęzyczną. Obserwuję go z zainteresowaniem w mediach społecznościowych, patrzę, jak odkrywa Ukrainę dla siebie. Stopniowo zanurza się w nią na tyle, na ile jest w stanie ją zaakceptować. Ale inwazja już uczyniła go Ukraińcem. Nawiasem mówiąc, nigdy nie był antyukraiński. Były tylko pewne rzeczy, w które wierzył i dobrze, że teraz je odrzuca. Ale co mogę powiedzieć? Większość naszej populacji zdała sobie sprawę z tego, kim naprawdę jest wróg, dopiero po atakach rakietowych.

P: Jakiej rady udzieliłbyś ludziom, którzy muszą teraz zacząć od nowa w swoim zawodzie, w życiu lub w innym kraju?

O: Jakiej rady mogę udzielić? Łatwo powiedzieć: zacznij od nowa. Ale w międzyczasie zdałam sobie sprawę, że nie ma innej drogi. Nie mam prawa narzekać, ponieważ żyję tam, gdzie żyłam i ktoś musiał zrezygnować ze wszystkiego. Ale gdyby mnie to spotkało, co bym zrobił? Musiałbym zacząć wszystko od nowa. Mój głos by zniknął, moje zdrowie by podupadło, teatry zostałyby zamknięte, nie miałbym żadnej pracy i zaczęlibyśmy od nowa. Nie ma innego wyjścia. Usiąść i zszarzeć? Nie. Ktoś w okopie zaczyna swoją karierę wojskową z dużym biznesem lub dobrym wykształceniem. Ale wybrał służbę w innym charakterze. Ktoś znajduje schronienie za granicą i zaczyna życie w innych realiach. To nie nasza wina, że wszystko zostało przekształcone. Ale tego przekształcenia nie da się odwrócić. Już nigdy nie będziemy tacy sami. Nie będzie beztroskiego 23 lutego, to pewne. I nie ma potrzeby się tego trzymać. Niech pozostanie w czułych wspomnieniach, ponieważ będziemy musieli zmienić się więcej niż raz. Nawet po zwycięstwie będziemy zupełnie inni. Dlatego, jeśli masz nowy dzień, doceń go.

Irma Witowska o wojnie, języku ukraińskim, aktorach kręcących z Rosjanami i swoich ''szkieletach w szafie''. Ekskluzywny wywiad

P: Jak opowiadasz swojemu synowi Orestowi o wojnie?

O: On już sam wszystko rozumie, więc nie ma potrzeby mówić mu czegokolwiek, dobierając konkretne słowa. Ma 12 lat, a nie pięć, jest dorosłym mężczyzną. Poszedł z nami obejrzeć film dokumentalny "20 dni w Mariupolu". Dlaczego nie? Nastolatki muszą wiedzieć i rozumieć, co się dzieje. Wielu z nich już straciło życie w tej wojnie. Nie powinniśmy ukrywać dzieci przed rzeczywistością, nie należy ich odcinać. Poza tym muszą zaakceptować ten kraj. Muszą zrozumieć swoją odpowiedzialność wobec tych, którzy teraz tracą siebie.

P: Media pisały, że wasz dom został uszkodzony przez atak rakietowy.

O: Uderzyły w nasz letni dom, który nie został jeszcze ukończony. Dzięki Bogu, że uderzyli tam, a nie w sąsiednie domy, w których już mieszkają ludzie. Mieszkanie jest w porządku.

P: Kiedyś robiłeś szmaciane lalki, które wystawiałeś na aukcje, a następnie przekazywałeś pieniądze na wojsko. Czy teraz masz czas na taką pracę?

P: Nie, teraz już tego nie robię. To było w 2014 roku. Nauczyłam się tego chyba w 2007 roku. Przypomniałam sobie o tym, gdy zastanawiałam się, gdzie jeszcze mogę znaleźć pieniądze, by pomóc chłopakom. W tamtym czasie przestałam filmować i gdzie mógłbym zdobyć pieniądze? I wpadłam na ten pomysł. Chociaż nie byłam w stanie zebrać tyle pieniędzy, ile daję teraz, było to również wyjście. W domu zostały tylko te lalki, których nie planowałam wystawić na aukcję. Nie sądzę, żeby były w Kijowie, ponieważ podczas wojny zabrałam je do mojej matki.

P: Czy masz w domu jakieś rzeczy, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie?

O: Mam stare żelazko i młynek do kawy. Mam kilka rzeczy od mojej babci, takich jak biżuteria, ikony i naczynia. Nie mogę powiedzieć, że jest to coś zbyt cennego. Na przykład skromny złoty krzyżyk, ale fakt, że skądś pochodzi, jest cenny.

Irma Witowska o wojnie, języku ukraińskim, aktorach kręcących z Rosjanami i swoich ''szkieletach w szafie''. Ekskluzywny wywiad

P: Irma, jak długo potrwa ta wojna?

O: Nie chcę grać w grę, w którą gra wielu różnych ekspertów. Nie mogę powiedzieć. Nie sądzę, że nastąpi to szybko. Jestem jednak przekonany, że Rubikon został przekroczony. Niezależnie od kosztów, będzie to wysoka cena. Ale zwycięstwo nadejdzie. Nie mamy szans na przegraną. Świat jest z nami. I Bóg jest z nami.

Wcześniej OBOZREVATEL napisał, że aktor Jewhen Nyszczuk, który służy w Siłach Zbrojnych Ukrainy, opowiedział o najstraszniejszych chwilach na froncie, nocnych rozmowach z Adą Rohowcewą i dniu, w którym zostanie ogłoszone zwycięstwo.

Tylko zweryfikowane informacje są dostępne na naszym Obozrevatel Telegram i Viber. Nie daj się nabrać!

Inne wiadomości

Ulubione desery Elżbiety II

2 ulubione desery Elżbiety II, które łatwo przygotować w domu

Koniecznie spróbuj zrobić je samemu
Szybkie kanapki śniadaniowe: przygotowanie z prostych składników

Szybkie kanapki śniadaniowe: przygotowanie z prostych składników

Są łatwe w przygotowaniu - wystarczy upiec je w piekarniku lub usmażyć na patelni