English
русский
Українська

Currency

"Więcej wilków": wywiad z Charłan o wiadomościach od Rosjan, dyskwalifikacji z mistrzostw świata w piłce nożnej i wsparciu dla wojska

Olena PavlovaSport
Olha Charłan jest poruszona wsparciem ze strony wojska

Mistrzyni olimpijska w szermierce Olha Charłan, która nie podała ręki rosyjskiej Smirnowej na Mistrzostwach Świata 2023 i otrzymała niezasłużoną dyskwalifikację, stała się przykładem tego, jak traktować przedstawicieli krajów-agresorów. Utytułowana szablistka opowiada się za aktywną walką ze sportowcami z Federacji Rosyjskiej, biorąc przykład z wojsk AFU.

W wywiadzie dla OBOZREVATEL Harlan opowiedziała o pierwszych emocjach po otrzymaniu czarnej kartki, myślach o zakończeniu kariery sportowej, wsparciu ukraińskich obrońców i faworytów oraz przypomniała, jaka była na Igrzyskach Olimpijskich w Chinach w 2008 roku, kiedy wyrwała "złoto" gospodarzom zawodów.

- 14 sierpnia minęła 15 rocznica złotego medalu olimpijskiego Pekin-2008, który zdobyłaś w drużynie. Jaka jest radykalna różnica między dzisiejszą Olhą Charłan a tą, która była wtedy na torze w Chinach?

- Mam bardzo silny i potężny zespół, wspieramy się nawzajem. I to wszystko trwa od tamtego czasu. Przez 15 lat skład zespołu się zmieniał, ale kiedyś dusza pozostawała zawsze, podobnie jak wsparcie. Pod tym względem miałam szczęście. A co zmieniło się we mnie? Cóż, oczywiście przez te lata wiele się nauczyłam o szermierce, wiele widziałam. Wyrobiłam sobie własne zdanie na temat szermierki.

Cóż, przez te lata dodałam też kilka medali (uśmiech). Ale czasami jestem bardzo zazdrosna o Olę, która była w 2008 roku. Ponieważ byłam młodsza, miałam mniej na swoich barkach. Nie oczekiwano ode mnie zbyt wiele. Teraz jest trochę trudniej pod tym względem, bo jest pewna odpowiedzialność.

- Czy nadal jest w tobie to "wilcze młode"? Pamiętam, że nawet niektóre media nazywały cię tak ze względu na twój uścisk i bezkompromisowość.

- Jak widziałeś w przypadku Mistrzostw Świata, więc prawdopodobnie nie jest to już nawet wilcze młode.

- Wilczyca?

- Nawet nie wiem... (uśmiecha się). To ktoś bardziej podobny do wilczycy. Mój charakter jest taki sam, nawet stałam się bardziej radykalny. Zmuszona do wzięcia na siebie większej odpowiedzialności, udźwignięcia jej i zrozumienia. Ponieważ kiedy wyszedłam do tej walki w Mediolanie, zrozumiałam, że teraz reprezentuję wszystkich sportowców, wszystkich szermierzy, którzy niestety nie mogli wystąpić na tych Mistrzostwach Świata. Można powiedzieć, że miałam szczęście w cudzysłowie.

Kiedy wszyscy dowiedzieli się, że otrzymałam order i będę walczyć, zaczęli do mnie pisać: Ola, daj spokój, niech ci się jutro poszczęści, nasi szermierze życzyli mi powodzenia. Pomyślałam: Boże, nie pisz do mnie, proszę, wystarczy, nie chcę więcej. Nie odpowiedziałam i to było szczere: nie chcę odpowiadać, bo muszę się dostroić.

- Czy opinia i tak miała się rozpocząć, niezależnie od tego, czy zarządzenie Ministerstwa Sportu o odwołaniu bojkotu turniejów z udziałem Rosjan wyjdzie, czy nie? Przecież w przypadku odmowy szermierki na zawodach w Mediolanie nie było już tylu szans na udział w Olimpiadzie.

- Nie było jeszcze zamówienia. A kiedy Ihor Reizlin wyszedł do rywalizacji i uderzył Rosjanina, nasza federacja szermiercza wycofała go. I mnie też by wycofali. Ale oczywiście chciałabym wyjść i walczyć.

- Ogólnie rzecz biorąc, czy Twoim zdaniem powinieneś wychodzić i rywalizować z Rosjanami i Białorusinami, czy też powinienaś unikać kontaktu z zawodnikami z krajów agresorów?

- Różni sportowcy mają różne opinie, ale ja zawsze byłam zwolennikiem wychodzenia i pokazywania swojego stanowiska poprzez aktywny bojkot. A mój przypadek jest przykładem tego, jak mogą zachowywać się sportowcy i jak międzynarodowe federacje powinny wczuć się w sytuację ukraińskich sportowców i pozwolić im nie naciskać na swoje ręce.

Oczywiście ostateczna decyzja, czy wystąpić, powinna pozostać w gestii sportowca. Wyjście i szermierka, gra lub występ przeciwko Rosjanom to bardzo ważny i trudny krok. Ale teraz jesteśmy w stanie wojny i postrzegam to jako walkę, przez którą przechodzi nasze wojsko. Dla mnie przykładem są bojownicy AFU walczący z wrogiem. I to jest nasza linia frontu.

- Kiedy dowiedziałaś się, że pierwszym przeciwnikiem będzie Rosjanin? Bo ogólnie wyglądało to tak, jakby ktoś to ustawił: dwóch liderów reprezentacji Ukrainy i od razu zaczynają walczyć na turnieju z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej.

- Tak, to było bardzo dziwne. Oczywiście, to może się zdarzyć, ale wyglądało to bardzo dziwnie. Wszyscy byli w szoku. Kiedy zobaczyłam, że Ihor będzie walczył z Rosjaninem, pomyślałam: "Cóż, to wszystko". I po prostu poczułam z moim jednym miejscem (uśmiech), że dostanę to, to musi być bardzo trudne i to jest jakiś punkt zwrotny.

A kiedy zobaczyłam, że naprawdę muszę walczyć z Rosjaninką, na początku byłam zdenerwowana. A potem pomyślałam: "Jeśli nie ma rozkazu, i tak nie wyjdę na ogrodzenie, jakie to ma znaczenie". Ale był rozkaz i ja: OK, więc muszę iść.

- Rozumiem, że nie wiedziałaś zbyt wiele o tej Smirnowej, bo nawet na Mistrzostwach Rosji była poza pierwszą piątką?

- Przed Mistrzostwami Świata w ogóle nie wiedziałam, kim ona jest. Teraz wszyscy znają.

- Kiedy siedziała na tym krześle przez prawie godzinę i testowała, co robiłaś?

- Rozgrzewałam się, bo miałam mieć następną walkę. Już odetchnęłam po tej walce i widziałam siebie w kolejnym secie turnieju.

- Czy widziałaś, jak przedstawiciel rosyjskiej drużyny przekazuje telefon szefowi komitetu technicznego zawodów, a zaraz po tej rozmowie zostałaś zdyskwalifikowana?

- Nie, obejrzałam wideo już jakieś dwa dni później. A potem nic nie widziałam, bo chciałam jak najbardziej skoncentrować się na zawodach i przygotować się do kolejnej walki.

- Wiadomo, że było wstępne porozumienie z p.o. szefa Międzynarodowej Federacji Szermierczej (FIE), że nie podasz ręki Rosjankom - wystarczy pozdrowienie bronią. Potwierdził to szef NOC Wadim Gutzeit. Jak wyjaśniono ci wtedy powód dyskwalifikacji, skoro wszystko było uzgodnione?

- Powiedzieli, że złamałam zasady. Nie było żadnych wyjaśnień. Ale tej czarnej kartki nie dostałam od razu, tak jak jest to zapisane w regulaminie. To było dopiero pół godziny po walce. To było bardzo dziwne. I wydaje mi się, że oni sami złamali więcej zasad niż ja.

- A co z tą dyskwalifikacją teraz? Została anulowana czy nie?

- Nie, nie została anulowana, nadal mam czarną kartę, ale teraz jakoś tego nie potwierdzają. Rozmawiałam z prezesem naszej federacji i nie ma tego terminu mojego zawieszenia. Ale nie jestem do końca pewna. Czarna karta jest wciąż rozważana. Prezydent naszej federacji Mikhail Ilyashev zajmuje się tym teraz. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.

- Powiedziałaś, że po tej niesprawiedliwej dyskwalifikacji byłaś nawet fizycznie ranna, ale wsparcie ludzi bardzo ci pomogło. Kiedy zauważyłaś, że w mediach i sieciach społecznościowych pojawiła się fala w twojej obronie?

- To było dla mnie naprawdę trudne. Prawdopodobnie taki stan nie przytrafił mi się nigdy w życiu. Już kiedy zaczęłam się trochę wycofywać, cała moja drużyna przyszła i była blisko mnie, jedna z dziewczyn powiedziała, że Ola już zaczęła pisać na kanałach Telegramu. A ja siedziałam tam i nie widziałam tego, chociaż zdawałam sobie sprawę, że moi rodzice i siostra mogą pisać do mnie na moim telefonie. Kiedy usłyszałam o kanałach, pomyślałam: ok, ale teraz to wcale nie o to chodzi.

A potem wszedłam na mój Instagram i zobaczyłam, że mam tam ponad 5000 subskrybentów w ciągu pierwszych 20 minut. A potem to już poszło samo.

- To było naprawdę nierealne uczucie, gdy cały kraj stanął w twojej obronie. Nawet ja nie mogłem powstrzymać łez.

- Tak, wiem. Myślę, że wszystko, co mogłam wypłakać, zostawiłam w Mediolanie. Po prostu nie miałam już żadnych emocji. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy nadal szermowałam w zawodach drużynowych, ponieważ wszystko, co mogłam z siebie wydobyć w tamtych czasach, było bardzo trudne.

I fakt, że Ukraina zjednoczyła się.... I to nie tylko fanów sportu czy ludzi, którzy mnie znają lub śledzą szermierkę. To zjednoczyło wszystkich przedstawicieli wielu innych sfer, wojskowych. Wojsko w ogóle... Podziękowali mi za to, co zrobiłam, w czasie, gdy codziennie kładę się spać i im dziękuję. A teraz mi dziękują. Za co?

Ale potem zacząłam rozumieć, co czują wojskowi i jak to widzą. Poczułam się niesamowicie podniesiona na duchu: jeśli mam za sobą takich ludzi i ich motywuję, to wszystko, co zostało zrobione, na pewno nie poszło na marne, a cała moja kariera nie poszła na marne. I być może tak powinno się to skończyć, ponieważ ci ludzie potrzebują teraz więcej motywacji.

I myślę, że nasi obywatele muszą teraz jeszcze bardziej wspierać VSU, zarówno moralnie, jak i oczywiście darowiznami. Ponieważ jest im ciężko, ale trzymają się i wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze dla nas wszystkich, ale musimy włożyć jeszcze więcej wysiłku. A takie przypadki jak mój dają im siłę, wsparcie daje im siłę, a darowizny dodają siły.

- Mówiąc o wsparciu. Mieszkasz teraz we Włoszech, czy czujesz, że wsparcie dla Ukrainy trochę słabnie? Że teraz nie jest takie samo jak na początku wojny na pełną skalę?

- Trochę tak, zmniejsza się i ludzie nie patrzą na to w ten sam sposób. Niektórzy już myślą, że ktoś tam korzysta na tej wojnie, a niektórzy mają jej dość. Ale wiesz, my wszyscy, Ukraińcy, stoimy na swoim stanowisku. Oczywiście codziennie rozmawiamy o wojnie i oglądamy wiadomości. Niestety, czasami to tylko nasza wojna. Ale tylko czasami. Jestem bardzo wdzięczna partnerom, którzy nas wspierają. I bardzo wdzięczna naszemu prezydentowi, który, nie wiem skąd, bierze tę siłę.

Oglądam wywiady naszego prezydenta. Ostatni z nich był skierowany do przedstawicieli latynoskiej prasy. Myślę, że to bardzo ważne. W tym czasie, po rozpoczęciu wojny na pełną skalę i po wpuszczeniu "neutralnych" sportowców Federacji Rosyjskiej, dużo rozmawiałem z zagranicznymi mediami, ponieważ uważam, że jest to bardzo ważne.

Naprawdę kocham nasze ukraińskie media, ale ważne jest również rozpowszechnianie naszej opinii. Miałam czas porozmawiać z amerykańskimi dziennikarzami, Japończykami, Francuzami. Cóż, wielu z nich wyszło do mnie.

Myślę, że bardzo ważne jest informowanie ludzi, którzy mieszkają trzy lub sześć tysięcy kilometrów od nas, aby poczuli i zrozumieli, na przykład, dlaczego to zrobiłam. I widzę na przykładzie naszego prezydenta, że jest już zmęczony, bo oczywiście fizycznie jest bardzo ciężko, ale walczy i nasi bojownicy walczą. I oni mnie motywują, więc idąc do tej walki, motywowałam się tym, że oni idą do przodu i ja też muszę.

- Czy decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o przyznaniu ci licencji na udział w Igrzyskach Olimpijskich w 2024 roku, niezależnie od wyników selekcji, była dużym zaskoczeniem?

- Oczywiście, decyzja MKOl bardzo mnie zaskoczyła, bo nie liczyłam na to i nie wiedziałam, że jest to możliwe. To znaczy, że za coś takiego można dostać dziką kartę na Igrzyska Olimpijskie, nie myślałam o tym. Szczerze mówiąc, byłam już po karierze.

Skończyłam karierę po tym, jak zostałam zdyskwalifikowana. Ponieważ zostałam również zawieszona w zawodach drużynowych na Mistrzostwach Świata. Nie wiedziałam, na jak długo dostanę tę czarną kartę - może na sześć miesięcy. Mam na myśli wszystko. Takie były moje opinie. Ale kiedy cały kraj stanął w mojej obronie, nadal miałam takie myśli, ale poczułam się lepiej. Pomyślałam: tak musi być i to wszystko nie poszło na marne.

- Twój ulubieniec Luigi Samele, który krytykował obecny system w szermierce, wspierał Cię bardzo bezinteresownie i jednocześnie wzruszająco. Ale widziałem, że nie wszyscy we włoskich mediach go wspierali.

- Tak, nie był wspierany i on też uważa, że to jest w jakiś sposób część tego, że dla nas ten temat jest jasny, a tam - dla jednych jest jasny, a dla innych nie. Masło Mój chłopak Gigi jest również bezpośrednio w tym wszystkim. Czuje moje reakcje, codziennie sprawdza wiadomości i pomaga. On również doświadcza tej wojny, chociaż przyjechał na Ukrainę przed inwazją na pełną skalę. Ale bardzo mu się tu spodobało i ciężko mu na to wszystko patrzeć. Podobnie jak mojemu trenerowi.

Kiedy wydarzyła się cała sytuacja z czarną kartką na Mistrzostwach Świata 2023, byliśmy tam w dyrekcji. Wśród moich trenerów jest zarówno Ukrainiec Jewhen Stetsenko, jak i Włoch Andrea Terenzio. Andrea poszedł i udowodnił im, dlaczego to zrobiłem. Więc w tym momencie był również całkowicie Ukraińcem. A to, co powiedział mi później...

Andrea rozumiał, że to było ryzyko i że nie będę już szermierzem z powodu mojej odmowy itd. Ale on powiedział: "Ola, jestem całkowicie po twojej stronie, zrobiłaś wszystko dobrze. Wiem, że po prostu nie mogłaś postąpić inaczej. I jestem całkowicie po twojej stronie". Więc wiem, że zrobiłam to, co musiałam.

-Wszyscy widzieliśmy reakcję kolegów z Rosji na Twoją sprawę - mistrz olimpijski Egoryan obrzucił Cię błotem. Czy pozostali tam jacyś odpowiedni ludzie, z którymi kiedyś skrzyżowałeś ścieżki na zawodach, może skontaktowałeś się z niektórymi z nich i wyraziłeś swoje wsparcie?

- Może są, ale milczą. Przy okazji mogę powiedzieć, że zwykli ludzie z Federacji Rosyjskiej pisali do mnie i wspierali mnie. Napisali, że jesteśmy z Rosji, ale jesteśmy po twojej stronie, zrobiłaś wszystko dobrze. To znaczy ludzie, którzy są adekwatni i rozumieją wszystko, ale nie mogą powiedzieć tego publicznie. Oczywiście nie odpowiedziałam na to, ale wziąłam pod uwagę, że tam też mam wsparcie.

Ale oczywiście większość, nie wiem, ile milionów jest w Federacji Rosyjskiej, stanęła po stronie swojego sportowca, popiera swojego prezydenta, który zabija ludzi. O czym tu jeszcze mówić... A jeśli niektóre sportsmenki uważają, że należy im się szacunek, to myślę, że w tym momencie lepiej milczeć. Bo od początku inwazji na pełną skalę milczeli, a teraz otworzyli usta. Cóż, to trochę tak...

- Pod koniec 2021 roku, zaledwie kilka miesięcy przed wojną na pełną skalę, ukazał się twój duży i szczery wywiad, w którym przyznałaś, że planujesz poświęcić więcej czasu na życie osobiste, aw sporcie osiągnąłaś prawie wszystko, co możliwe. Odniosłam wtedy wrażenie, że tak naprawdę nie cieszyłaś się na Igrzyska Olimpijskie w 2024 roku.

- W tamtym czasie byłam bardzo zmęczona. Po pierwsze, było to po "Tańcu z gwiazdami", a po drugie, Igrzyska Olimpijskie 2020 wciąż były w mojej głowie. Ale gdzieś z tyłu głowy zdawałam sobie sprawę, że i tak pojadę na kolejne igrzyska, bo jestem uparta nawet przed samym sobą. Wiedziałam też, że są ludzie, którzy będą na mnie naciskać. Myślę, że będą mnie namawiać na wyjazd do Los Angeles. Ale nie mam zamiaru dalej naciskać. Myślę, że to wszystko.

Nie wiem, ale mam nadzieję, że Paryż będzie moją ostatnią olimpiadą. Ale zobaczymy. Teraz chcę po prostu przetrwać ten rok. Przede wszystkim chcę, żeby mój kraj był bezpieczny. I moja rodzina też. To są moje najważniejsze życzenia. A Igrzyska Olimpijskie są drugorzędne. Ale jeśli pojedziemy na igrzyska do Paryża, powinniśmy żyć tą chwilą i cieszyć się olimpiadą, a nie tam przetrwać.

I oczywiście wojna zmieniła moje plany. Teraz nie myślę nawet o trzech miesiącach do przodu, najwyżej o miesiącu.

Tylko sprawdzone informacje od nas w kanale Telegram Obozrevatel i Viber. Nie daj się nabrać na podróbki!

Inne wiadomości