English
русский
Українська

Currency

"Bajki nas usypiają". Saszko Lirnyk o kłamstwach w telewizji, skandalicznej sprawie Kvartal 95 i skuteczności rosyjskiej propagandy

Oksana GaydorRozrywka
Saszko Lirnyk

Saszko Lirnyk to ukraiński pisarz i gawędziarz, którego scenariusze zostały wykorzystane do nakręcenia popularnych filmów "Sztandar piekieł", "Kozackie Boże Narodzenie" i "Czarny Kozak". Na jego bajkach wychowało się wiele pokoleń Ukraińców.

W wywiadzie dla OBOZ.UA popularny pisarz wyjaśnił, dlaczego nie może teraz pisać o wojnie i ostro zareagował na skandal, w który uwikłał się Kvartal 95. Komicy opublikowali numer, w którym, zdaniem użytkowników mediów społecznościowych, pozwalają sobie na poniżanie tych, którzy noszą mundury wojskowe.

Saszko Lirnyk

- Sasza, jak ci się żyje podczas wojny?

- Nie jest dobrze, bo wszystkie moje myśli krążą wokół jednej rzeczy. Gdybym nie trzymał się swojej pracy, prawdopodobnie już bym nie żył. Ale na co mam narzekać? Wszyscy tak teraz żyją. Umierają przyjaciele, dzieci dobrych Ukraińców... Nie piszę nic o wojnie, to taka wielka rana. Staram się trzymać tego, w czym jestem dobra - pisania dla dzieci. Piszę teraz wiele rzeczy, ale są to, wiesz, rzeczy światopoglądowe, które zawsze będą wieczne.

Moim zdaniem tylko ci, którzy siedzą w okopach, mają prawo pisać o wojnie. Tylko jego słowa są prawdziwe. I nie chcę na tym pasożytować, nie będę i nie wiem jak to zrobić. Co mam powiedzieć, jeśli mnie tam nie było, jeśli nie czułem prochu? O przeszłości, naszej starożytnej historii - tam można szukać filozoficznych znaczeń. Co do obecnej wojny, to powinien być co najwyżej dokument.

Występ Kvartal 95, który oburzył Ukraińców.

- Jeden z ostatnich postów na Twojej stronie na Facebooku dotyczy skandalicznej sprawy Kvartal 95, w której zasugerowałeś, że "Kvartal" był operacją FSB mającą na celu skłonienie Ukraińców do odmowy obrony Ukrainy. Jak myślisz, dlaczego ludzie przyklaskują takim wystąpieniom?

- Powiem tak: każde społeczeństwo składa się z patriotów, pasjonatów - ludzi, którzy mają pragnienie i potencjał, aby zmienić świat na lepsze, wsteczników - wrogów postępu, tych, którzy chcą przywrócić przeszłość, i pewnej części, przepraszam, bydła. I ta część Ukraińców nie jest ani zainteresowana, ani zainteresowana wojną. Oni uchylają się od wojny i są z tego dumni. A ich potrzeby są czysto zwierzęce. Ci, którzy giną, też ich bronią, ale ci ludzie nie mają sumienia, nie mają o tym pojęcia.

Nie rozumiem, jak Kvartal 95 może filmować i transmitować takie rzeczy. To straszna zbrodnia przeciwko nam wszystkim. I musi być za to kara. Nie słuchajcie ich wymówek, że przekazują darowizny i pomagają pierwszej linii frontu. Wasze pieniądze są krwawe, nie są potrzebne. Nie mogę przelać słów na papier o wojnie, a oni śmieją się z wojska. Przypomniałem sobie dobre angielskie powiedzenie: w domu kata nie żartuje się ze stryczka. Podczas wojny, kiedy rany są tak świeże... To nie jest śmieszne!

To nie jest przypadek, w którym humor wspiera. To jest wariant, który dewaluuje. A ci, którzy to oglądają, "lajkują", dziękują oklaskami - widać, że nie obchodzi ich, kto siedzi nad nimi. Chcą tylko wlać sobie piwo do gardła i się pośmiać - nic innego ich nie interesuje. Ale kiedy kłopoty dotkną ich osobiście, będą płakać krwawymi łzami. Ale mają nadzieję, że tak się nie stanie.

A ludzie z Kwartału i im podobni nie utożsamiają się z Ukrainą. "Nie można służyć Bogu i mumiom" - to powiedzenie z Ewangelii. W dzisiejszym języku "służyć mamonie" oznacza dbać tylko o wzbogacenie się. A oni nie widzą różnicy, komu służyć. Wydają się być patriotami i przeszli na język ukraiński. Ale pozostali bydłem, które tylko odcina "kupony" od tego biednego kraju. Jak będzie ciężko, to uciekną za granicę, a każdy ma gdzieś swój dom.

Saszko Lirnyk

- Jak z tym walczyć?

- Nie wiem, bo nie jestem mężem stanu. Jesteśmy w stanie wojny, kraj powinien przejść na tryb wojskowy, przynajmniej w polityce informacyjnej. Zamiast tego w telewizji pokazują nam, że wszystko jest w porządku, mówią, że jutro będziemy pić kawę na Krymie. A ludzie umierają, ale zamiast prawdy jesteśmy usypiani bajkami. A chichoty są od czasu do czasu maskowane przez hałas na antenie.

Oczywiście nie można cały czas tylko płakać, trzeba się też uśmiechać. Ale ten humor musi być zdrowy. Nie czas teraz śmiać się z wojska. Dorastałem w Związku Radzieckim, pamiętam wiele rzeczy. Śmialiśmy się z Niemców, ale żeby wyśmiewać i dewaluować własny naród? To ciężki grzech. Jesteś z Ukrainy, czy nikt w twoim kraju nie jest w stanie wojny? Nie mogę otworzyć ust, muszę znaleźć odpowiednie słowa, kiedy rozmawiam z wojskowymi, a oni tak reagują.

Któregoś dnia organizowaliśmy festiwal książki w stolicy i podeszło do mnie wielu wojskowych. Powiedzieli (byłem zadowolony): "Na linii frontu nie możemy nic oglądać - żadnego kina, nic. Oglądamy tylko twoje bajki na YouTube". No bo one są o tym, co wieczne - mama, dzieci, ojczyzna. Pomyśl o tym: kto będzie walczył, jeśli nie ma motywacji? Rosjanie są zmotywowani, ponieważ są pompowani propagandą od rana do nocy. W naszym kraju, wręcz przeciwnie, wszystko zmierza do dehumanizacji.

Jak można, na przykład, sprzedawać koszulkę z napisem "uchylający się"? Tacy ludzie powinni być karani. Ale władze nic nie robią z powodu braku ukraińskiej polityki państwowej. Wyobraźmy sobie, jak czuje się osoba, której bliscy są na wojnie i która boi się każdego telefonu z nieznanego numeru, która nie śpi i nie je - tak bardzo się martwi. I pokazują jej to... Nie wiem, kto pisze te dowcipy, ale wiem. To są ludzie, którzy nie dbają o Ukrainę. Dziś o szóstej rano zabrałem syna do wojskowego biura rejestracji i poboru, aby odnowić jego legitymację wojskową. Ale oni nie stoją. A jeśli już, to nie są zabierani, bo mają pancerze. I tylko chichoczą do siebie. To przekracza wszelkie granice.

W końcu powinna istnieć odpowiedzialność karna. Za szkody wyrządzone wojsku, upokorzenie i tak dalej. Słyszałem, co o tym myślą posłowie, ale coś mi mówi, że nic z tego nie będzie. I tak to się kręci: z jednej strony wróg atakuje, a z drugiej szczują na swoich jak szczury. I nie są głupi, dokładnie wiedzą, co robią. A my nadal ponosimy straty - osobiście poniosłem ich już wiele.

Z braćmi Kapranow

- Jedną z tych strat jest nagła śmierć twojego przyjaciela, pisarza Dmytro Kapranowa...

- Śmierć Dmytro to utrata kawałka mojego życia. Dzięki moim braciom (jak zawsze ich nazywam) stałem się gawędziarzem i zacząłem pisać. Oni mnie wyciągnęli. Po raz pierwszy wystąpiłem jako pisarz na ich ukraińskim festiwalu w Moskwie, gdzie przyjechałem odwiedzić ich z Murmańska. Bracia Kapranow to tytaniczne postacie, bezcenne dla Ukrainy. Byłem pod wrażeniem, że nikt z obecnego rządu nie przyszedł na pogrzeb Dmitrija. Kapranowowie to ludzie, którzy stworzyli to państwo, stworzyli je, wychowali. A wy wykorzystujecie ich, pasożytujecie na nich i nawet im nie dziękujecie. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ to nie jest ich kraj, nie ich naród.

- Sasza, opowiedz nam o okresie, kiedy mieszkałeś w Rosji. Jak znalazłeś się w Murmańsku?

- To było w czasach Związku Radzieckiego. Ówczesna polityka polegała na mieszaniu narodowości w celu stworzenia jednego narodu radzieckiego. Ukraińców wysyłano na północ i Daleki Wschód, a Rosjan tutaj. Ukończyłem Wyższą Szkołę Morską w Odessie, z zawodu byłem stoczniowcem. Dziś dostaje się dyplom i szuka pracy. Wtedy musiałem iść tam, gdzie mi kazali. Niektórzy wracali później, tak jak ja, a ci, którzy się przyzwyczaili, zostawali. Nie mogłem tam mieszkać. W drugim roku stworzyłem ukraińską społeczność. Mieliśmy tam szkółkę niedzielną i wydawaliśmy gazetę.

Zostawił jednak wszystko - pracę, dom - przy pierwszej nadarzającej się okazji. I wrócił tutaj, praktycznie od zera. Poszedłem do pracy na budowie jako zwykły robotnik. I muszę powiedzieć, że pracowałem tam dość długo. I dopiero wtedy zacząłem robić to, co powinienem zrobić dawno temu: publikować swoje bajki. A Kapranowowie zawsze mnie wspierali. Kiedy wracali z Moskwy, gdzie mieszkali przez jakiś czas, ja już tu byłem. Wystąpili też w moich filmach. W scenariuszu filmu "Czarny Kozak" specjalnie napisałem dla nich role. Ci faceci są moim życiem.

Jeden z braci Kapranow na planie filmu Czarny Kozak.

- Na pogrzebie Dmitrija Kapranowa powiedziałeś w komentarzu do naszej publikacji, że jako gawędziarz widzisz życie pozagrobowe. Jako ktoś, kto jest zaznajomiony z mistycyzmem, dlaczego Rosjanie nie zwrócili na to uwagi? Dlaczego od samego początku nie zdawali sobie sprawy, że nie powinni nas atakować, bo "będzie tak, jak mówi wiedźma, wróg"?

- Nie atakują, bo jest powód. Taka jest psychologia hordy - zagarniać i wchłaniać inne narody. A to, że Ukraina walczy, to właśnie dlatego, że zakorzeniliśmy tę ziemię. Poza tym jesteśmy ludźmi o innej mentalności. Oni padają na kolana i całują cara w rękę, gdy ten każe. Ale u nas (zawsze podaję ten przykład), kiedy wybierano hetmana, kładziono mu błoto na głowę, żeby wiedział, skąd pochodzi. Mam to też w swoim filmie "Sztandar piekieł, czyli kozackie Boże Narodzenie". Taka jest nasza psychologia: nie robimy bogów z ludzi, nie czcimy władz. W Rosji jeden policjant goni tysiąc protestantów i wszyscy przed nim uciekają. Na Ukrainie, przeciwnie, wszyscy walczą.

''Ukraińcy to ludzie o innej mentalności''.

- Co szczególnie rzuciło ci się w oczy, gdy badałeś ukraińskie tradycje, które zwykle obfitują w bajki?

- Miałem kiedyś krewnego, wujka Żenię, niech spoczywa w pokoju. Nawiasem mówiąc, mieszkał w Rosji. Ale przez długi czas badał kroniki naszej rodziny. A kiedy zmarł, okazało się, że zapisał mi te papiery. Przeczytałem tę historię. Opisuje ona na przykład, że kiedy w naszej rodzinie zostały dwie sieroty, przygarnął je bardzo daleki krewny. Wychował je jak własne. A potem podzielił spadek po równo między swoje i cudze dzieci. Dla Ukraińców nie ma cudzych dzieci, wszyscy jesteśmy krewnymi. A naszym zadaniem jest zachowanie naszych unikalnych tradycji i poczucia rodziny. Ja również wychowałem się pod rządami Sowietów - próbowali zrobić ze mnie człowieka sowieckiego, ale moja rodzina (moi rodzice byli nauczycielami) wpajała mi również inne wartości.

- Jak udało ci się później wymazać z siebie tę sowieckość?

- Nie musiałem niczego wymazywać. Wiedziałem, że to jest moje, a to jest kogoś innego. To było wszystko. Z jakiegoś powodu pamiętam swoją radość, gdy po raz pierwszy zobaczyłem samochód z ukraińskimi tablicami rejestracyjnymi. Ledwo mogłem oddychać ze szczęścia! Oto jest - nasz. A w Murmańsku inna historia wzruszyła mnie do łez. Ukraiński chór wiejski przyjechał na uroczystość. Kiedy ich usłyszałam, po prostu zalałam się łzami. Nigdy nie znałem piosenek, które śpiewali, ale to wszystko siedzi w nas. I w pewnym momencie się budzi. Dlatego mówią, że każdy Ukrainiec ma pod skórą wyhaftowaną koszulę. I ujawnia się, gdy wróg tnie szablą w pierś. To wzniosłe słowa, ale naprawdę mają sens.

Poczucie rodziny jest również na poziomie genetycznym. To jest nasza ziemia. Od czasów Trypolitanii nigdzie się nie ruszyliśmy. To oni: tu napadali, tam kradli. Koczownicza horda, która nie ma domu. Ale my mamy. Gdziekolwiek jesteś, ciągnie cię na podwórze, gdzie się urodziłeś. Może już go nie pamiętasz, ale chcesz tam iść, twoja dusza prosi.

- Czy masz jakąś rodzinę lub przyjaciół w Rosji?

- Przyjaciele i chrześniak. Kiedy zaczęła się Wielka Wojna, zadzwoniłem do nich, a oni do mnie: "Och, nie angażujemy się w politykę!". I już się nie komunikujemy, bo nie ma o czym rozmawiać. Inny krewny zadzwonił z Moskwy i powiedział siostrom, że są "faszystami i banderowcami". One płakały: "O czym ty mówisz? Przyjeżdżał do nas co roku". Cóż mogę powiedzieć: propaganda może zmienić świadomość całego narodu w ciągu kilku lat.

Sasza Lirnyk: ''Staram się trzymać tego, w czym jestem dobry, czyli tworzenia sztuki dla dzieci''.

- Czy od dzieciństwa byłeś na drodze do bajek?

- Tak, ale przez jakiś czas nie myślałem, że to będzie mój zawód. Zawsze coś wymyślałem i pisałem. Pierwszą bajkę stworzyłem w wieku czterech lat, a potem już poszło. Wiesz, kiedyś odwiedziłem wioskę, w której urodził się mój ojciec i uderzyło mnie to. To była wieś jak każda inna, zaniedbana, jak wszystkie osady pod rządami komunistów. A podwórko jednego człowieka było po prostu wypełnione rzeźbami. To zwykły rolnik, ale on tak czuje - chce tworzyć.

Na Festiwalu Krainy Książek.

- Czy odczuwasz rewanż ze strony dzieci, którym dajesz swoje bajki?

- To jest to, co mnie trzyma. Pieniądze tego nie kupią. A ostatnio czułam się taka szczęśliwa! Festiwal Kraina Książek, sobotni wieczór, mnóstwo ludzi. A tu podjeżdża dziecko na hulajnodze, mały, pięcioletni chłopiec. I z daleka krzyczy: "Lirnyk Sasza! Lirnyk Sasza!". Wszyscy zamarli. Zatrzymał się przede mną i powiedział bardzo poważnie: "Sasza Lirnyk, chcę, żebyś długo żył!".

Wcześniej miałem umrzeć. Wydawało się, że jestem już mało przydatny, ale jeśli dzieci mnie potrzebowały, musiałem się trzymać. Kiedy wojskowi podchodzą do mnie i mówią, że dorastali z moimi bajkami i dziękują mi za szczęśliwe dzieciństwo, jestem bardzo zadowolony. Ale oddałbym wszystko, by zapobiec śmierci tych dzieci.

- Na swojej stronie na Facebooku często publikujesz dość szczere i ostre wiadomości. Czy pochodzą one od hejterów?

- Tak, jestem ostry, ale co z tego? Taki już jestem. Poza tym jestem zmęczony gównem - zarówno twoim, jak i naszym. Jeśli to gówno, dlaczego miałbym mówić, że tak nie jest? Nie mam się czego bać, już przeżyłem. Znam swoich hejterów - widzę ich od czasu do czasu, wychodzą ci sami. Niech piszą wredne komentarze - nie obchodzi mnie to. Nie kłócę się z nikim, po prostu publikuję swoje przemyślenia w sieci. I wydaje mi się, że myślę poprawnie.

- Jak według ciebie powinniśmy podtrzymywać się na duchu?

- Och, zadajesz takie pytanie... Gdybyśmy byli małym krajem, już dawno byśmy umarli. Ale trzymamy się. A co powinniśmy robić dalej? Kontynuować edukację młodego pokolenia, ponieważ tradycje nas zachowają - rodzina, zwyczaje. A czas wciąż pracuje dla nas. "Sowieci" wymrą, prorosyjscy uciekną lub zginą, bo teraz celują rakietami w siebie i swoje miasta. Jak mówi każda matka: jeśli zmielisz, dostaniesz mąkę. Wszystko się ułoży. Nic nie trwa wiecznie - ani wojny, ani okupanci - oni też się kończą. I musimy zjednoczyć się silniej, ponieważ tylko w ten sposób możemy oprzeć się inwazji.

Przeczytaj także na OBOZ.UA wywiad z aktorką Darią Leheidą - o jej mężu w siłach zbrojnych i szczerze o tematach, które uważa za niepoprawne.

Również na OBOZ.UA można przeczytać wywiad z aktorką i prezenterką telewizyjną Talą Kalatay o przeprowadzce do Norwegii, mowie nienawiści wobec ukraińskich kobiet za granicą i lekcjach historii dla rosyjskich "braci".

Tylko zweryfikowane informacje są dostępne na naszym kanale Telegram OBOZ.UA i Viber. Nie daj się nabrać na podróbki!

Inne wiadomości

Najmodniejsze paznokcie grudnia: jaki manicure zrobić w pierwszym miesiącu zimy 2024/2025. Zdjęcie

Te wzory sprawią, że Twój wygląd będzie wyjątkowy